2018/02/07
0336 wyprowadzka mi uświadomiła...
No i stało się. Zaczynamy kolejny etap w naszym życiu. Myślałam, że posiadanie własnego mieszkania to szczyt radochy. Mam swoje M2, jestem niezależna i nie muszę słuchać się rodziców mieszkając z nimi;) Mieszkanko było, ale już od jakiegoś czasu jesteśmy "bezdomni"- mieszkanko sprzedane a w planie domek.
Mój mąż całe życie mieszkał w bloku i nie dziwię się, że marzy mu się przestronny domek z ogrodem, miejscem na grilla i mały basen. Ja natomiast mieszkałam i w bloku i w domku i wiem, że to nie tylko śniadanka na tarasie, ale i ciężka praca, dbanie o ogród, naprawy, więcej sprzątania i wiele innych. Niewątpliwie jednak własny domek to przestrzeń.
Działka jest już w naszym posiadaniu a okolica przytulna. Niby mała wioska, ale do miasta 2 km więc po zakupy czy z dzieckiem do przedszkola rzut kamieniem. Teraz czeka nas tona papierów, pozwoleń i decyzji. Mnóstwo nerwów i kłótni.
A wyprowadzka z własnego mieszkania i powrót do rodziców na czas budowy tego naszego wymarzonego drewnianego cuda uświadomiły mi wiele rzeczy. Nie wiem czy wy też tak macie, ale ja mimo, że to nadal mój dom, nie czuję się już w domu rodzinnym jak u siebie. Jakoś każdy zakamarek wygląda mi znajomo, ale jednak obco. Znacie to uczucie? Zdałam sobie sprawę z tego ile w tym naszym małym mieszkanku mamy gratów i ile zupełnie niepotrzebnych. Ile ja mam ciuchów?
Hehe no to był ubaw po pachy. Ubrania pakowałam w worki 120l z Biedry. Wiecie jakie były proporcje? Moja szafa 9 worków, męża 4, a córki 3. Ja miałam więcej niż oni razem wzięci. Masakra. W 3/4 nie chodzę z różnych względów, ale pozbyć się tego nie mogę. Zwyczajnje. W wielkich worach robiło wrażenie, a jak ja to mieściłam w szafie pojęcia bladego nie mam.
Wyprowadzka uświadomiła mi też, że zamykam pewien etap życia. Koniec z awanturami sąsiadów, głośną muzyką o 2 w nocy i taszczeniem się z dzieckiem na rękach i torbami pełnymi zakupów na 4 piętro bez windy oczywiście. To również koniec ba pewien czas wolności i niezależności, bo przecież nie wyjdę nago spod prysznica:) dziwnie się jakoś czuję powiem szczerze. Sama nie wiem...
Jednym słowem bardzo chciałabym aby ten nasz domek już stał. Wielkiego kredytu na 30 lat się nie boję, bo jesteśmy z mężem pod tym względem w miarę zaradni i damy radę. Pracy się też nie boję, nie straszne mi sprzątanie tych 180m2 ani prace ogrodowe. Boję się czego innego. A mianowicie czy dam radę pod jednym dachem z rodzicami. Nke ukrywam, że moja wyprowadzka była z miłości oczywiście, ale też szukałam czegoś w rodzaju ucieczki od skomlących staruszków, którzy mnie nie rozumieję. A teraz powrót. Owszem na rok może 1.5, ale jednak.
Ależ bzdury popisałam. Gaduła ze mnie... buziaki
7 komentarzy :
Każdy komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania.
Cieszę się, że jesteście ze mną.
Nie bawię się we wspólną obserwację, obserwuję tylko blogi, które mi się podobają.
Dla mnie nie liczy się ilość a jakość:)
aha i nie spamujcie, zawsze staram się czytać wszystkich, którzy mnie odwiedzają.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Ja też co przeprowadzka uświadamiam sobie ile mam niepotrzebnych rzeczy, a przeprowadzam się ostatnio dosyć ciężko...
OdpowiedzUsuń*często
OdpowiedzUsuńPowodzenia w budowaniu domu, tak blisko miasta to świetna lokalizacja:) A w domu rodzinnym też nie czuje się już tak jak dawniej... Chyba większość dorosłych ludzi tak ma:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w budowaniu własnego domu :) Rok czy półtora zleci Ci bardzo szybko :)
OdpowiedzUsuńJa bym wolała mieszkanko w bloku, ale oczywiście takim nowym, gdzie nie są takie cienkie ściany i wszystko słychać, wszędzie blisko, sklep 5 minut od domu, plac zabaw dla dziecka, żłobek itp.
OdpowiedzUsuńA jednak przy domu jest duuużo pracy: ogród, wieś, psy biegające luzem po drodze, km do sklepu, wszędzie trzeba samochodem, dziecko do auta, z auta do sklepu i tam i z powrotem,
wszędzie trzeba dojechać, tankować benzynę, nie wspomnę że zimą droga zaśnieżona bo nikomu nie chce się odśnieżyć takiej wsi, no ale oczywiście tobie życzę powodzenia, zawsze zmiana może być na lepsze, ja wolałabym w drugą stronę.
To prawda wszędzie trzeba autem. Ja pracy się nie boję, bo w domku mieszkałam 15 lat. Nie mam brata więc we wszelkich pracach okołodomowych typu koszenie, zrzucanie węgla, cięcie drzewa itd. robiłam tacie za syna i nikt mnie nie oszczędzał. Po latach w mieście marzę o ciszy i spokoju, burków się nie boję, bo to dość nowoczesna wieś i mieszka tam większość młodych ludzi.
UsuńJako osoba, która nigdy wcześniej nie korzystała z przyczep kempingowych, miałem wiele wątpliwości i pytań. Jednak dzięki zespołowi z https://autocampingi.pl/, wszystkie moje obawy zostały rozwiane. Szeroka wiedza i doświadczenie pracowników pomogły mi w wyborze idealnej przyczepy dla moich potrzeb. Cały proces wynajmu był prosty i bezproblemowy, co znacznie przyczyniło się do udanych wakacji. Polecam każdemu, kto szuka niezawodnej wypożyczalni przyczep kempingowych.
OdpowiedzUsuń