2015/03/30

0119 prosty przepis na domową pizze




Dziś kolejny prosty przepis, który stosuję u swoim domu.

Pizzę lubi chyba każdy z nas, jednak ta najlepsza, to ta zrobiona w domu.

Dziś sprzedam wam mój prosty przepis.

1,5 szklanki mąki
1 jajko
pół szklanki wody
2 dag drożdży
pół łyżeczki soli
szczypta cukru
przyprawy do smaku np. oregano

W wodzie rozpuszczamy drożdże i mieszamy z resztą składników wyrabiając ciasto. Jeśli się klei podsypujemy mąką. Następnie zostawiamy na 30 min w ciepłym miejscu przykryte szmatką.

Po 30 minutach wyrabiamy (ugniatamy) chwilę i zostawiamy na kilka minut.

W tym czasie przygotowujemy składniki warzywne/mięsne/serowe.

Jako dodatki wrzucamy wszystko to co lubimy pełna dowolność.

Ja na ciasto ułożyłam plasterki sera, podsmażoną szynkę konserwową, paprykę, pieczarki i kukurydzę. Zasypałam serem i posypałam oregano.

Gdy ciasto odstoi swoje, wykładamy je na blachę od ciasta taką standardową 18x24 i nakłuwamy widelcem. Zostawiamy na 5 minut, żeby napuchło. Następnie wrzucamy dodatki i posypujemy serem.


Piec w temperaturze 200 C przez 20/25 minut

Cała filozofia:)






Smacznego

Ruda

2015/03/27

0118 trzy zapachy trzy skrajności czyli słów kilka o woskach YC




Woski palić uwielbiam. Uwielbiam poznawać nowe zapachy i smakować się nimi. Jedne bardziej, drugie mniej przypadają mi do gustu. Dziś o trzech udanych zakupach, których  nie żałuję.









Mój ostatni nabytek na mintishop. Skusiłam się, bo bardzo lubię jagody i wszystko co z nimi związane. Zapach już przez folię mnie intrygował. Po odpaleniu małego kawałka poczułam jakbym była w lesie na jagodobraniu. Zapach był słodki i za razem lekko kwaśny, jednak słodycz przeważa. Wyczuwalna jest też wanilia. Ogólnie wosk przypadł mi do gustu, jednak jeśli wrzucimy go za dużo do kominka to nas przytłoczy i zadusi. Trzeba z nim ostrożnie. Ogólnie bardzo fajny słodki jagodowo waniliowy zapach. Przeraził mnie tylko po rozpuszczeniu jak mój kominek był wręcz czarny:)





Kolejny zapach leżał w moim pudełeczku z woskami już długo i jakoś było mi nie po drodze. W końcu się skusiłam. Po odpaleniu w sypialni unosił się iście cytrusowy zapach. Grapefruit na tyle wyraźnie było czuć, że nabrałam ochoty na jakiś koktajl. Zapach jest lekki nie przytłacza, aczkolwiek można wyczuć w nim sztuczność. Nie jest to esencja z wyciśniętych owoców, aczkolwiek zapach bardzo zbliżony i świeży. Nie dusił, nie mdlił. Bardzo przyjemna woń, kwaskowata.



A na koniec, chyba ten najbardziej ulubiony. Oprócz wyżej wymienionych bardzo lubię zapach cytryny i limonki. Ten idealnie wpisuje się w moje upodobania. Słodko kwaśny, z przewagą kwaskowatej limonki. Delikatny, nie dusi. Z pewnością, będzie to jeden z moich ulubionych zapachów. Wystarczy nie wiele by go wyraźnie poczuć, a po dodaniu do kominka większego kawałka pachnie obłędnie i słodko. Wiele dziewczyn go lubi, czytałam też, że dla części jest za słaby. Ja się z nim bardzo polubiłam.


Mamy tu słodkie jagody, kwaśny grapefruit, i słodko kwaśną limonkę z wanilią. Trzy różne, trzy inne, trzy fajne:)

A wy macie swoje ulubione zapachy YC?


Buziaki Ruda

2015/03/25

0117 Balea Balea czy mnie zachwyciłaś?



Witajcie, 

dziś kilka słów na temat mojego pierwszego kosmetyku marki Balea. Cała bloggosfera jest przesiąknięta tymi kosmetykami, w zasadzie na każdym blogu pojawił się chyba choć jeden kosmetyk tej firmy. No cóż szał jest i to widać Szkoda tylko, że kosmetyki nie są dostępne w Polsce. Drogerie DM są w wielu krajach takich jak Niemcy, Czechy, Słowacja, Chorwacja, a do Polski jeszcze nie dotarły. A szkoda, bo wydaje mi się, że sprzedaż mieliby dobrą. 




No ale cóż, nie mnie o tym decydować. Jakiś czas na blogu leokadja.blogspot.com  wygrałam rozdanie właśnie z kosmetykami Balea. Było ich bardzo dużo tym bardziej cieszyłam się z tak wielkich testów. Powoli wykańczam zapasy szamponów i w końcu udało mi się do mycia włosów wyjąć Balea. 

Oto dzisiejsza gwiazda:










Od samego początku byłam bardzo podekscytowana faktem, że posiadam te kosmetyki. Z zapałem zaczęłam testy. Jak widać w składzie SLS jest. nie jest to nic dobrego, ale dzięki niemu moje włosy nie nie plączą i nie kołtunią. Z to go lubię. Zaczynając jednak od początku po otwarciu butelki, która zamyka się na klasyczny klik, powalił mnie zapach. Piękny egzotyczny zapach, z wyczuwalną nutą mango i kokosa. Czułam się jak na egzotycznej wyspie. Zabrałam się za mycie włosów. 

Szampon dobrze się pienił i przy procesie mycia wydzielał się cudny zapach, który wypełnił całą łazienkę. Dobrze się wcierał we włosy. Przy spłukiwaniu nie plątał ich, robiły się wręcz przeciwnie lekkie i śliskawe za sprawą SLS. Szampon dobrze się płukał. Po umyciu czułam, że moje rude kłaki są świeże i pachnące. Kiedy były już suche były miękkie i sypkie. Niektóre szampony z SLS powodują u mnie, że po umyciu moja czupryna jest ciężka i wręcz przetłuszczona u nasady. Ten szampon spisał się dobrze. 

Nie spowodował u mnie łupieżu, przeciążenia, wysuszenia. Nic z tych rzeczy. Używam go od 2 tygodni co drugi dzień na zmianę z Sylveco owsianym, który był w styczniowym Shinyboxie. Moje włosy są w fajnej kondycji, a po umyciu tym szamponem są milutkie w dotyku. 
Mogę wam go z czystym sumieniem polecić. Czytałam, że nie u wszystkich z was się sprawdził, niektórym zapach się nie spodobał itp. Ja jestem zadowolona.

Jest jednak jedna wada- DLACZEGO DO CHOLERY NIE MOŻNA ICH DOSTAĆ W POLSCE STACJONARNIE??? Rossmanów mamy od zatrzęsienia to DM mogliby postawić, chociaż w tych największych miastach jak Warszawa, Kraków, Poznań czy Wrocław. Skandal, żeby w podobno cywilizowanym kraju nie było DM:)


Moja ocena:

9/10

- za dostępność a raczej jej brak w Polsce poza internetem i sklepami z chemią niemiecką



Buziaki Ruda

2015/03/23

0116 marcowy ogień bez ognia czyli Girl on fire od Shinybox+ wyniki



Pudełka zamawiam od niedawna a to jest moje 3. Przez marcowe pudełko najadłam się stracha z kurierem o czym pisałam na FB. GLS ma u mnie żółtą kartkę.

A Shiny? Marcowe pudełko pod nazwą Girl on fire na samą myśl przyprawiało o zawrót głowy. Wymyślałam, co mogłoby w nim być i moim faworytem była czerwona szminka lub lakier, a co faktycznie było?

Zobaczcie co było w środku...





Na pierwszy rzut oka zawartość nie najgorsza, ale po szczegółowym przeglądzie zaczęłam zmieniać zdanie




1. Krem do stylizacji włosów Goldwell- Wielozadaniowy krem do stylizacji włosów. Optycznie zwiększa ich objętość, nadaje im elastyczności i sprężystości. Dzięki składnikowi "SuperEgo", fryzurę w każdej chwili można poddać zabiegowi re-stylizacji. Kosmetyk należy nakładać na lekko wilgotne albo suche włosy.

Dla mnie rzecz totalnie zbędna, gdyż raz, że sama mam tonę włosów na głowie i nie potrzebuję objętości, dwa unikam kosmetyków do stylizacji włosów, bo mi je przeciążają. 







2. Wodoodporna kredka do oczu Etrebelle- Długo utrzymująca się, miękka kredka typu Eyeliner o kremowej konsystencji umożliwia idealne obrysowanie oczu od rana do wieczora.

Przypomina bardzo kredki z Avonu z serii Suoer Shock. Moim zdaniem nic specjalnego, ale się przyda 


3. Kostka myjąca DoveZawiera niezwykle delikatne składniki myjące, które skutecznie oczyszczają skórę, nie powodując podrażnień. Składa się w 1/4 kremu nawilżającego, dzięki czemu pielęgnuje skórę, przywracając jej prawidłowy poziom nawilżenia.


Po pierwsze nie znoszę mydeł w kostce, po drugie nie znoszę mydeł Dove, a po trzecie to drugie mydło z rzędu w pudełku- porażka, nawet jeśli to gratis.



4. Skarpetki SPA dla stóp- Innowacyjny produkt do profesjonalnej pielęgnacji stóp. Dzięki kompleksowi składników aktywnych, regeneruje i dobrze odżywia skórę stóp. Posiada właściwości dezodorujące i odświeżające. Wygładza, zmiękcza i nawilża suchy naskórek oraz działa antybakteryjnie.

Szkoda, że to nie te złuszczające, jednak z tego produktu jestem zadowolona, bo wbrew pozorom stopy to ważny obszar naszego ciała, a często pomijany. Będę miała pretekst do domowego Spa






5. Czysty olej awokado 100% Delawell- Działa na skórę zmiękczająco, nawilżająco i regenerująco. Słynie m.in. z bogatej zawartości witamin takich jak A, B1, B2, D i E. Idealny do pielęgnacji skóry twarzy, ciała oraz włosów.

Nigdy nie używałam olejków do ciała, prócz oliwki dla dzieci. Jestem ciekawa jak spisałby się na włosach, więc z pewnością będzie zmaltretowany.




6. Biała glinka MokoshŁagodna dla skóry, usuwa zanieczyszczenia, wygładza i uelastycznia. Cechuje ją lekka i jedwabista konsystencja. Można ją stosować do masek i kąpieli. Produkt 100% naturalny z najlepszej jakości surowca zgodnego z certyfikatem Ecocert.


Przyznam, że do glinek zawsze było mi nie po drodze. Teraz gdy mam już w swoich rękach, myślę, że przetestuję. 



Podsumowując:


Jestem bardzo średnio zadowolona i nie chodzi tu jedynie o jakość produktów, czy ich dobór, ale kurde co one mają wspólnego z nazwą i przesłaniem pudełka. NIC. Zabrakło ognia, czerwonej szminki, lakieru, próbki/miniaturki perfum. Czegoś seksownego. Zawartość nie jest tragiczna, ale spodziewałam się czegoś dużo bardziej kobiecego, dużo więcej kolorówki. 


Pudełko oceniam 5/10


A teraz wyniki rozdania :

Wzięło w nim udział 47 osób- bardzo się cieszę, dwie osoby zgłosiły się podwójnie:)

Kilka osób pisało, że lubi FB, instagram lub wkleja baner, co okazywało się nie prawdą. 

Ale podsumowując




Zestaw lawendowy wędruje do Kasi z bloga kassiiaa.blogspot.com




Zestaw magnoliowy wędruje do Arlety z bloga myuuniverse.blogspot.com



Dziewczyny wysyłam do was maila i czekam na odpowiedz z adresem 5 dni. 

Gratuluję wygranym i informuję, że po świętach rusza kolejne rozdanie. 

Pamiętajcie też o komentatorze miesiąca. Do zgarnięcia upominki. 

Buziaki Ruda.

2015/03/21

0115 jabuszkowa pianka do golenia od Isany



Witajcie moi mili

Kolor zielony uwielbiam. Zapach jabłek też. A golić się każda z nas musi. Jak połączyć te trzy rzeczy? Jeden produkt, który spełnia trzy warunki czyli pianka do golenia z Isany o zapachu jabłek w kolorze zielonym. Co o niej sądzę?

Zapraszam na post.


Te pianki od lat dostępne są w Rossmanie. Do tej pory widziałam je w kolorze fioletowym i pomarańczowym o zapachu brzoskwini, a tu taka zielona jabuszkowa nowość. Pianka do golenia to żadna filozofia. Szczerze mówiąc nie używam ich zbyt często, bo najczęściej rytuał pozbywania się owłosienia wykonuję pod prysznicem i jest mi ona najzwyczajniej zbędna. Jednak wiele o niej słyszałam i postanowiłam przekonać się sama o jej właściwościach.










Opakowanie jak to opakowanie pianki do golenia nic nadzwyczajnego. Jednak po otwarciu korka unosi się już piękny jabłkowy zapach, strasznie mi się podoba. Bez problemu naciskamy dozownik i przez małą dziurkę wypływa nam puchata pianka w lekko zielonym kolorze o zabójczym zapachu. Ten jest po prostu cudny. Może lekko sztuczny, ale co tam, jabłka czuć pełną parą. Dla takich chwil warto żyć. Jak nigdy nie lubiłam depilacji, tak teraz mogłabym się golić kilka razy dziennie. 
Jeśli chodzi o właściwości inne niż pobudzanie moich nozdrzy, to pianka jest jak to pianka. Zmiękcza włoski, maszynka po niej dobrze sunie. Wszystko jest tak jak powinno być. Nie podrażnia mojej skóry, nie mam po niej uczulenia, czerwonych plam. Nie szczypie. Nie mam jej nic do zarzucenia. Jest to tani produkt, bo kosztuje ok 4 zł, dostępny w każdym Rossmanie. 

Tylko się golić:)


Moja ocena:

11/10:)


Buziaki Ruda

P.S Niedługo wyniki rozdanie

2015/03/18

0114 walka pod pachami czyli porównanie dwóch nowości






Niedawno pisałam wam, jak nie mogę zdzierżyć zapachu a raczej smrodu potu. W dobie kosmetyków dostępnych wszędzie w przystępnych cenach nie pojmuję jak ludzie mogą tak o siebie nie dbać. Jednak jest to często wyczuwalny problem. 






Dziś chciałam porównać dwa produkty pod pachy, które zakupiłam niedawno. Z jednego jestem zadowolona, z drugiego nie do końca. Ale zacznijmy od przedstawienia konkurentów. 


Adidas 6w1














Od producenta:


Pierwszy na rynku produkt z 6 korzyściami. Wysoka zawartość związków soli pozwala przeciwdziałać nieprzyjemnym zapachom, a specjalny, opatentowany przez adidas kompleks absorbujący wilgoć (Moisture Absorbing Complex), działając jak gąbka, natychmiast chłonie pot i pozostawia skórę całkowicie suchą przez cały dzień. 

Doskonałe połączenie skuteczności antyperspirantu oraz ochrony skóry i ubrań, dzięki 6 wymiarom:

- przeciw nieprzyjemnym zapachom,

- przeciw wilgotności, 

- przeciw bakteriom,
- ekstra świeżość, 
- przeciw białym śladom, 
- przeciw żółtym plamom.
Działanie antybakteryjne dodatkowo chroni skórę, a 48 - godzinna ochrona daje efekt ekstra świeżości. 


Moim zdaniem:


Stosuję go od kilku tygodni regularnie. Zapach bardzo mi się podoba, podobnie jak forma aplikacji- kulki są bardzo praktyczne.  Mówiąc wprost i krótko Produkt działa!!! Dobrze chroni, nie zostawia białych śladów, ładnie pachnie, daje uczucie świeżości może nie przez 48h, ale na 16 godzin tak. Cenowo nie wychodzi źle ok 10 zł. Jestem z niego zadowolona, choć obawiałam się, że nie zda egzaminu, bo trąbią o nim w reklamach, a nie zawsze to co z reklamy jest dobre. Jednak zaskoczył mnie pozytywnie. 




Drugi produkt to nowość Garniera
















Od producenta


Pierwszy antyperspirant w suchym kremie od Garniera dla intensywnej 48 godzinnej ochrony i regeneracji skóry pod pachami. Idealne połączenie skuteczności antyperspirantu i pielęgnacji skóry, dzięki zawartości 80% składników pielęgnacyjnych. Wchłania się natychmiastowo, niewidoczny na skórze i ubraniach. Lekki zapach o bawełnianej świeżości. 


Moje zdanie:

To co piszą to żenada. Zaczynając od początku- mnie osobiści ciężko wydobyć ten produkt. Naciskając musimy wypchnąć przez te szparki preparat i dopiero się nim smarować. Nie raz się upaćkałam. Zapach ładny i na tym koniec plusów. To coś ani nie chroni przed potem, ani przed brzydkim zapachem. Miałam przez niego nieprzyjemną sytuację, bo oto moja koleżanka powiedziała mi, że nie do końca pachnę ładnie, co sam wyczułam. Bo jakże miałam ładnie pachnieć jak on w ogóle nie chronił moich pach i w zasadzie byłam tam "naga". Poczułam wstyd. Na szczęście to bardzo bliska kumpela i zrozumiała. To cudo z reklamy w ogóle nic nie działa!!! Owszem jak już wyciśniemy go z tubki i jakimś trafem się nie ubrudzimy to ładnie nasmaruje nam pachy i na tym koniec. Działania zero. Jakbym nawilżała skórę suchą chusteczką.  Cena ok 15 zł w zależności od promocji, ja kupiłam go za 12,99. Koszmarny produkt. 



Porównując:

Oba znane, oba w mediach ostro przedstawiane. Jednak Adidas zdecydowanie wygrywa ten bój, a Garnier mogę wyrzucić do kosza, bo na nic się nie przyda. 

Ahh i jeszcze jedno na Wizażu KWC Adidas ma dobre noty i oceny, Garnier Neo tragiczne. To też coś mówi. Zawiodłam się na innowacyjności Garniera. Mam nadzieję, że więcej takiej plamy nie dadzą. 


Buziaki 

Ruda
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka