2014/06/29

0009 co sprawia, że jestem ruda?



Tym razem chciałam opowiedzieć wam o tym jak to się stało, że jestem ruda. Otóż Naturalnie jestem brunetką. Całe życie miałam dłuższe bądź krótsze włosy, ale w ciemnym kolorze. Dopiero będąc na studiach licencjackich postanowiłam zmienić coś w sobie i wybrałam rudość. 
Nie chciałam zdejmować koloru, bo słyszałam, że niszczy włosy. Dlatego farbowałam je i ścinałam ciemne końcówki. Początkowo miałam rudo czekoladowe ombre na głowie, ale mnie to nie przeszkadzało. Cały proces trwał ok 1,5 roku. W końcu gdy uzyskałam odcień jaki chciałam byłam szczęśliwa. Teraz nikt nie wyobraża sobie mnie w innym odcieniu. Ruda Kaśka jest czymś oczywistym. 

Pokażę wam farby jakie doprowadziły mnie o tego koloru.

Zaczynałam od tej- Loreal Preferance Mango (74)

"-"
  • śmierdzi parszywie amoniakiem, aż wali
  • jest droga jak na drogeryjną farbę ok 32-33 zł w promocji 23-25zł
  • jest strasznie wodnista


"+"
  • kolor ładny naturalny
  • świetna odżywka w zestawie
  • nie uczula

Potem doszłam do wniosku mając już ładny kolor, że nie wart tyle płacić, bo rudości szybko się płuczą. Jako kolejna była ta:





"+" 

  • tańsza od Mango 13-14 zł
  • ładny kolorek
  • aż tak nie śmierdzi
  • gęstsza


"-"

  • średnia odżywka
  • dość mała pojemność

Niestety Garnier ją wycofał. Kolejna była też z Garniera





Cena ok 13-14 zł do ugryzienia, niby niczym się nieróżni od swojej poprzedniczki. Kolorek był ładny rudy.

Szybko jednak odkryłam, że jest farba o połowę tańsza, która daje piękny marchewkowy odcień.

Oto wielu znana Joanna Płomienna Iskra





"+"
tania jak barszcz ok 5-6 zł
jak na tak tanią farbę jest jej sporo
gęsta
nie capi jak Mango
piękny kolor

"-"
brak odżywki
czasami trzeba zejść pół miasta by ją dostać:(

Ogólnie ją uwielbiam. Jest tania i dobra dlatego szybka znika z osiedlowych sklepików. Jeśli już na nią trafię kupuje kilka opakowań na raz.

A moje włoski wyglądają po niej tak- zdjęcie zrobione 2 lata temu w Pradze tydzień po farbowaniu:



To tyle:)
Buziaki

2014/06/21

0008 pokochać samą siebie



To znowu ja:) Wiem, można mieć mnie dość..... ale muszę to napisać.
Dziś mój facet powiedział mi coś co doprowadziło mnie do łez.

Jak zwykle stałam przed szafką mamrocząc- w co ja mam się ubrać?, no bo przecież w tą kieckę już nie bo mnie pogrubia, a w tej mój tyłek wygląda jak u Grycanki. Stoję, marudzę i wręcz już płaczę, no bo przecież jak to możliwe, że znów trochę utyłam jeśli prawie nic nie jem, ruszam się i nie podjadam wieczorem? Metabolizm poszedł spać- doszłam do wniosku.

Stałam przed lustrem w samej bieliźnie łapiąc się za fałdkę na brzuchu i mówiąc do siebie jaki to ze mnie baleron i grubaska no bo mam kilka kilogramów więcej niż koleżanka i nie noszę rozmiary XS tylko M. Na mój rycerz:* podszedł  i powiedział do mnie:

- Kochanie, ale ty przecież jesteś piękna, najpiękniejsza na świecie i taką cię kocham z fałdką czy bez jesteś moją Kasią:):):)

Myślałam, że się rozpłynę, na szczęście uroniłam tylko łzę. Jak facet potrafi czasami podnieść na duchu:*

Ale fałdka i tak do likwidacji hehe:)

2014/06/20

banery konkursowe




Rozdania, w których biorę udział
















































0007 Nigdy więcej


Tym razem napiszę coś o filmie, który wywarł na mnie duże wrażenie. Choć Jennifer Lopez to nie moja ulubiona aktorka, za tą rolę powinna dostać Oskara. Zawsze jej osoba kojarzyła mi się z płytkimi komediami romantycznymi a tu taka odmiana. I gdyby nie mój skok po kanałach nie pisałabym dziś tego posta. Ale do rzeczy...

Opis z internetu:
Slim - ciężko pracującej młodej kobiecie wydaje się, że natrafiła na mężczyznę swojego życia. Mitch jest przemiłym i bogatym właścicielem firmy budowlanej. Wspólnie rozpoczynają idylliczne życie na przedmieściach, jednak po urodzeniu córki Slim zauważa, że osobowość Mitcha ma również drugą stronę: mroczne alter ego, które powoduje, że Mitch zmienia spokój rodziny w koszmar. Bojąc się o swoją córkę, Slim próbuje uciec przed mężem. Zmienia swoje imię i swój wygląd, a następnie próbuje żyć w ukryciu, jednak nie uchroni jej to przed  polowaniem, jakie urządził Mitch.


Moja opinia:
Widziałam film pierwszy raz i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wiem jedno, że kreacja aktorska Jennifer nie poszła na marne. Postać i heroiczna postawa Slim pokazuje, że kobieta nie może być tylko dodatkiem do męża. Nie możemy dać się zniszczyć, poniżać, bo on tak chce. My kobiety uchodzimy podobno za słabszą płeć. Dlaczego? Bo rodzimy dzieci, mamy okres i słabszą psychikę? Bzdura. Jeśli kobieta chce i umie być silna może zdziałać niejednokrotnie więcej niż facet. Dlaczego nie mamy walczyć o swoją godność? Która z nas chce być traktowana przez męża jak Slim- notorycznie zdradzana, obrażana, bita i żyjąca z przekonaniem, że jest nic nie warta. Spójrzmy na to z drugiej strony- co to za facet, który traktuje kobietę jak szmatę? W czasach dawnych, kobieta była wyjątkową istotą o którą mężczyźni się zabijali, dbali, strzegli jej, by włos z głowy nie spadł jego damie. A dziś? Jesteśmy poniewierane i pozwalamy się bić. Ten film pokazuje, że nie zawsze musimy być słabe i bezradne wobec swojego oprawcy. Gdzie jest napisane, że nadajemy się tylko do garów, rodzenia dzieci i "dawania" jak jemu się zachce? Nigdzie. Każda z nas musi znać swoją wartość i wiedzieć, że nigdy, ale to nigdy nie może pozwolić na podobne rzeczy jakie miały miejsce w domu Slim. Ona się nie poddała. Walczyła, bo miała dla kogo. Jej najwyższą wartością była córka, którą musiała za wszelką cenę ochronić. Walczyła tą samą bronią, która skazała ją na cierpienie. Pokazała, że można pokonać mężczyznę, jeśli ma się tylko trochę wiary, sprytu i odwagi. I nie trzeba od razu mieć czarnego pasa w karate, ale głęboką wiarę w to, że jednak można.
Wrzucam trailer filmu




0006- małe pierwsze denko


Tym razem coś kosmetycznego. Bardzo lubię oglądać na YT dziewczyny pokazujące tagi m.in denko.
Postanowiłam pokazać wam swoje po krótce opisują każdy produkt:)

1. tusz WIBO wszystkim chyba znany w zielonym opakowaniu z cieniutka szczoteczką. Jego zaleta to na pewno niska cena mniej niż 10 zł i fakt, że ładnie rozdziela rzęsy. Zauważyłam też minus- na moich powiekach odbija się:( gdyby nie to byłby moim faworytem z kategorii tanich tuszy. Zużyłam 2 opakowanie i zastanawiam się nad kupnem kolejnego, ale czas pokaże.

 2. Cudo w kulce czyli Antidral. Rolon do kupienia jedynie w aptece. Jest to tańsza wersja Etiaxilu, cena ok 30 zł. Na mnie działał bez zarzutu. Ponieważ mam skłonności do potliwości :) potrzebowałam czegoś mocniejszego niż zwykła Rexona. Zainwestowałam dobrze swoje pieniądze. Sprawdza się nie tylko na pachy, ale i na stopy czy dłonie. Antidral jest dość silny, wystarczy posmarować się raz na kilka dni. I uwaga- nie stosować po depilacji- piecze jak jasna cholera!!!

3. Mój ulubiony podkład Rimmel Wake Me Up, no niestety skończyłam kolejne opakowanie i czekam, aż trochę stanieje, żeby kupić sobie zapas. Jak dla mnie podkład cudowny!!! Pięknie rozświetla, skóra wygląda po nim na wypoczętą. I mimo, że dziewczyny na YT mówia, że raczej pasuje do suchej i normalnej cery, to u mnie tłuściocha i mieszańca sprawdził się rewelacyjnie. Matowił mnie przez cały dzień do tego stopnia, że nie potrzebowałam pudru, a przy tym nie robił mi masakry na twarzy....
4. No i skończyłam swoje kochane perfumy Davidoff Cool Water Game. Dostałam jest w prezencie imieninowym od mojego ukochanego i myślałam, że oszaleje ze szczęścia. Zawsze podobał mi się ten zapach, ale jakoś nigdy nie miałam zbyt wielu zaskórniaków, żeby je kupić, a tu proszę:) Zapach jest przyjemnie letni, świeży, nie dusi. I bez wątpienie muszę się ładnie uśmiechnąć prosząc o kolejną buteleczkę:)
5. Krem do rąk Mixa kupiony przeze mnie pod wpływem reklamy. Skończyła mi się Isana z mocznikiem i szukałam czegoś nowego. No cóż nie był to trafiony zakup. Niby krem jak krem, ale nic specjalnego. Trąbią o nim w mediach, ale nie jest to coś fantastycznego według mnie. Ręce owszem są miękkie, ale mam wrażenie, że znika z nich po kilku minutach i znów są szorstkie. Nie wiem sama jak dla mnie chyba nie.

Na początek tylko 5 rzeczy następnym razem będzie więcej, pozdrawiam.

0005 oddać cząstkę siebie




  Witajcie. Zastanawiałam o czym będzie następna notka i już wiem. Więc dziś coś osobistego.
    Kto nie zrozumiał tytułu niech przeczyta następne zdania. Jestem zagorzałą zwolenniczką oddawania krwi, szpiku czy narządów do przeszczepu. Sama oddawałam już krew i wiem, że to nie jest takie straszne. Choć bardzo chcę w ten sposób pomagać innym nie bardzo mogę. I nie dlatego, że jestem chora czy coś, nic z tych rzeczy, po prostu na moich rękach nie ma za wiele miejsca do ściągnięcia krwi. Moje żyły są dość głęboko i są cieniutkie, często pękają i pielęgniarka ma problem z wkuciem się w nie. Ale jakoś idzie. Oddałam krew dopiero 4 razy, ale na tym oczywiście nie koniec.
    Zarejestrowałam się w banku szpiku i takiej specjalnej deklaracji napisałam, że gdybym uległa wypadkowi czy coś takiego to moje organy (wszystkie łącznie z rogówkami i skórą) mają trafić do przeszczepu. Na koniec mam zostać spalona. Po co mi ciało skoro i tak nie żyję? Na co mi nerki, wątroba, serce czy rogówki jak i tak z nich nie skorzystam? A ktoś inny, kto bardzo tego potrzebuje dzięki mnie będzie kontynuował swoją wędrówkę po ziemi.
    Wielu się to moje postanowienie nie podoba np. mojej mamie. Kiedy pierwszy raz powiedziałam jej o tym wyśmiała mnie. A kiedy oznajmiłam, że oddałam krew mało mnie nie zabiła, bo podobno mieli mnie zarazić AIDS albo żółtaczką. No cóż, jeśli mam umrzeć to i tak umrę, bez względu na to czy to będzie wypadek, AIDS czy śmierć naturalna. Moim atutem jest to, że mam prawie najlepszą grupę krwi- 0 RH+. Można przetoczyć ją każdemu, bo zawsze się przyjmie. Nie jestem gruba (no może troszeczkę) i w miarę dobrze się odżywiam. Badania zawsze wychodzą świetnie, więc dlaczego mam się tym z kimś nie podzielić?
    Jestem dumna z tych, którzy bez ryzyka oddają krew czy narządy. To wielka rzecz. Gdy komuś z mojej rodziny byłaby potrzebna nerka chętnie bym oddała serio:* W naszym kraju transplantologia strasznie kuleje głównie dlatego, że ludzie się boją, że to boli, że można się   zarazić. Wcale nie. Moją wiarę w takie pomaganie innym wzmocniła kobieta, którą trzeba podziwiać- Agata Mróz- Olszewska. Mając białaczkę urodziła córkę i poddała się przeszczepowi szpiku. Gdyby nie sepsa dziś by żyła. 

    Moi drodzy. Chcę wam powiedzieć jedno, jeśli macie taką możliwość i odrobinę chęci, zróbcie to. Ukłucie to chwila, ale jak wiele można zrobić. Mając świadomość, że swoją krwią ratujemy czyjeś życie, będzie nam się łatwiej oddychać. wiem coś o tym:*



0004- ostatnie zdobycze z SH



Witam, witam...

Dziś chciała wam pokazać, co udało mi się kupić w SH w moim mieście za śmieszne pieniądze. Muszę się przyznać, że wyprawa do lumpka jest dla mnie czymś cudownym. Mój facet smieje się ze mnie, że mogłabym w końcu iść do jakiejś sieciówki i sobie coś kupić w "normalnym sklepie"- a lupki to nie normalne sklepy?

Idąc tam nie nastawiam się ani na jakikolwiek zakup, ani na nic konkretnego- biorę to co jest. U mnie ceny nie są bardzo wygórowane ( do 30 zł sztuka w dzień dostawy ) i co tydzień czy dwa cena leci do 1-3 zł:)

Najczęściej chodzę właśnie wtedy gdy towar jest przeceniony. Owszem może wtedy nie mam co liczyć na jakieś perełki, bo wszystko zostanie wyprzedane, ale uwierzcie mi, że wtedy można jeszcze kupić coś fajnego. A co w tym jest najlepsze? Gdy przychodzę do pracy koleżanki z zazdrości patrzą na mnie i pytają gdzie kupiłam sukienkę czy bluzkę, którą mam na sobie i jak ja to robię, że codziennie jestem w czymś innym, przecież to majątek:) A ja z dumą mogę odpowiedzieć, że ten majątek kosztował mnie 2 zł:)

Do rzeczy- wszystkie ciuszki w cenie 1-3 zł

1. bokserka w literę A z dzietami firmy F&F
2. sukienka z braletem w kwiatki (niestety ciasna)
3.rozkloszowana turkusowa sukienka
4. bluzeczka w zebrę z H&M
5. sukienka na jedno ramię




6. aztecka sukienka na plażę
7. spódniczka z zipem H&M
8. sweterek H&M
9. asymetryczna sukienka H&M
10. marynarka z podwijanymi rękawami





Wiem, że wielu mogą się nie spodobać, mnie się podobają:)






0003- Agnieszka Lingas Łoniewska „Szósty”








Moja ostatnia pozycja książkowa. Jestem fanką kryminałów i sensacji, więc chętnie po nie sięgam tym bardziej, jeśli mówi się o nich wiele. Ta książka była mocno reklamowana przez Empik, skusiłam się i no cóż nie ma co się równać z zagranicznymi pozycjami:( Fabuła w miarę ciekawa, trochę może naciągana, ale ciekawa akcja. Seryjny morderca zabijający blondynki o zielonych oczach szóstego dnia od porwania- nic nadzwyczajnego. Wadą tej książki jak wielu polskich są trochę sztywne dialogi, których czasami nie da się czytać. Nie wiem czemu czytając zagraniczne kryminały np. Harlana Cobena, nie mam takiego wrażenia. Może my Polacy nie umiemy aż z taką precyzję tworzyć tego typu fabuł?
Książka nie jest zła, połknęłam ją w 2 wieczory. Nie jest to tylko jej wadą, ale wielu polskich książek, że historia chwilami jest nierealna a dialogi sztywne. Normalnie nikt z nas tak nie mówi. Większy format niż standardowy, a co za tym idzie większa czcionka. Cena atrakcyjna. A i autorka jest z Wrocławia, a więc mieszka całkiem blisko:)
W skali 1-10 daje 6

0002- moja nowa miłość Chorwacja




Hej, hej…
W tym roku po długich namowach mojego partnera postanowiliśmy pojechać na wakacje do Chorwacji. Na początku nie chciałam, no bo wiadomo mimo wszystko są to większe koszty niż wakacje w kraju, ale za to gwarantowana pogoda i te widoki:)
Wybrałam się więc do biura podróży i klepnęłam nasz wyjazd. Padło na Trogir a dokładnie wyspę Ciovo, z która Trogir połączony jest mostem. Cena- no cóż- tydzień w Międzyzdrojach jest tańczy, ale nie jest to też fortuna. Za to te widoki….










Pięknie:):)
Zakochałam się w tych widokach na dobre
Pierwszy raz będę lecieć samolotem i boję się jak diabli, choć wszyscy mnie uspokajają, cle ja wiem swoje. Mam nadzieję, że będzie dobrze:)
Do następnego….

0001 Pierwszy post- nowe życie:)




Nie masz facebooka- nie żyjesz!!! Tak mówi moja kumpela i coś w tym jest. Ja wychodzę o krok dalej i mówię- nie masz bloga to nie żyjesz!!!

Więc już mam.


Miło mi powitać wszystkich czytających, komentujących, oglądających i omijających mnie szerokim łukiem. Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna. 

Wypadało by się przedstawić:)

Pod pseudonimem Rudywłos kryję się ja Kaśka. Mam 25 lat i no cóż jestem rudzielcem z wyboru. Zakochana w jednym facecie od  ponad 2 lat z planami na więcej. Szalona, spontaniczna, kochająca książki, eksperymenty w kuchni i swoje życie. Ten blog ma być odzwierciedleniem mnie, moim lustrzanym odbiciem. 

Mam nadzieję, że współpraca będzie owocna i nawzajem się polubimy.


To do następnego postu…



Współpraca



Jeśli są Państwo zainteresowani współpracą ze mną, polegającą na wysyłce kosmetyków oraz innych produktów do testów, a następnie zrecenzowaniu ich na moim blogu oraz innych mediach społecznościowych (FB i INSTAGRAM), proszę o kontakt:



kasdwaraz@gmail.com



Rudy Włos:)


Do tej pory zaufali mi:

NIVEA


EVELINE



Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka