2016/10/22

0275 moje dziecko nie lubi spać:/



Zawsze mi się wydawało, że noworodek je, śpi i sra:) Gdy odwiedzałam koleżanki, które miały malutkie dzieci bardzo często słyszałam, że gdyby nie zapach kupy i widok dziecka leżącego w łóżeczku nie wiedziały, że je mają i często zaglądają nawet czy maluch żyje, bo tylko śpi i śpi.

Takie dziecko jest marzeniem. Moja córa jest totalnym przeciwieństwem tego stanu. Otóż o ile dużo je i dużo zużywa pampersów:) to o spaniu nie ma mowy. Jej drzemki w ciągu dnia nie trwają dłużej niż 5 minut mimo przytulania i kołysania, w nocy natomiast śpi 30-40 minut, po czym trzeba ją kołysać 2 godziny, by przysnęła na kolejne 30 minut.

Już będąc w ciąży wiedziałam, że chcę ją karmić piersią. Na cycku była tydzień:/ potem okazało się, że nie dojada i musieliśmy dokarmiać ją mlekiem modyfikowanym. Teraz ma prawie 4 miesiące i jest już tylko na butelce. Niestety mimo, iż miałam pokarm nie mogłam jej już karmić. Kilkugodzinny poród na lewym boku, ciążowe kilogramy i wcześniejsza przeszłość ortopedyczna sprawiły, że moje biodro wymagało ingerencji farmakologi i lekarza, a co za tym idzie dostałam zakaz karmienia ze względu na substancje które były w moim organizmie. Niestety.

Nie zmienia to faktu, że Natka od samego początku, bo już w szpitalu miała problemy ze snem. Nawet po jedzeniu spała tyle co nic. Przysypiała, ale odłożenie jej do wózeczka czy później do łóżeczka sprawiało, że się budziła. Bardzo wrażliwa jest na zmianę pozycji, stąd też "usypiam" ją w beciku po dziś dzień, bo nie czuje tak mocno jak latają jej nogi i ręce przy kołysaniu.

Położna powiedziała mi, że gdy dziecko jest na sztucznym mleku śpi dłużej, bo jest on bardziej syty niż mleko matki, stąd też drzemki powinny trwać dłużej. Z doświadczenia wiem, że nie miało to żadnego wpływu na długość jej snu. Czy na piersi czy na butelce nie spała tak samo. Konsultowałam się w tej sprawie z lekarzem, czy to normalne, że tak małe dziecko śpi 2-3 godziny na dobę i nawet nie padnie ze zmęczenia. Usłyszałam, że zdarzają się takie dzieci i choć wydaje się to dziwne, tak może być i nie jest to objawem choroby.

Gdyby miała kolki byłabym w stanie to zrozumieć. Zdarzały jej się bóle brzuszka, ale niezbyt często. Pomyślałam sobie- każde dziecko śpi na spacerze. Wózek zatem i w drogę do parku. Co się okazało? Moje dziecko nie znosi wózka i spacerów:) Średnia długość wyprawy to 20 minut zakończona dziką histerią. Nie pomaga bujanie, jazda po wertepach, w cichym parku i przy głośnej ulicy.

Gdy widzę matki z wózkami, które spacerują godzinami, po drodze robią spokojnie zakupy trafia mnie szlak, że z moją tak się nie da. Liczyłam też, że dziecko choć kilka minut poleży w bujaku, przytuli się do maskotki, albo chociaż zainteresuje swój wzrok grzechotką, a tu nic. Zwykłe wyjście do toalety kończy się płaczem i uspokajaniem przez 20 minut.



Wasze dzieci też tak mają?? Wymagają takiej uwagi? Czy też ładnie śpią?

ps. tego posta piszę 2 dni:)

2016/10/15

0274 rodzina ciśnie, a chęci brak czyli moje podejście do małżeństwa



Dziś temat kontrowersyjny dla wielu. Co osoba to inne zdanie. Małżeństwo, ślub i wesele, konkubinat.

Nie ukrywam, że jestem ze swoim partnerem w związku, który nie został przypieczętowany ślubem. Dlaczego? Oboje wyszliśmy z założenia, że jest nam to w zasadzie niepotrzebne. Mieszkamy razem od ponad 4 lat, mamy córkę, ale ślubu nie. Czy mi to w czymś przeszkadza? Czasami tak, gdy muszę się w urzędzie lub innym miejscu tłumaczyć kim dla siebie jesteśmy. Małżeństwo rozwiązałoby sprawę, no bo ja jestem żona, a on mąż, a tak kim jestem- dziewczyną, narzeczoną, konkubiną, kochanką??

Nie jestem zbyt wierząca, on też. Ślub kościelny, przysięganie przed Bogiem miłości byłoby zatem hipokryzją z naszej strony. Poza tym już nawet jako mała dziewczynka nie marzyłam o białej sukni i weselu jak z bajki. Mało tego już jako nastolatka i obecnie nie znosiłam chodzić na wesela i do tej pory nie znoszę. Nienawidzę wręcz tej atmosfery, muzyki, całej szopki z zabawami, oczepinami itp. Dla mnie to głupota. Może teraz ranię czyjeś uczucia, ale tak uważam. Zatem jeśli ktoś mnie zaprasza na wesele i mam okazję się wymiksować to to robię.

Ślub to duży wydatek. Mam zatem kolejny argument na nie jeśli chodzi o huczne wesele, które nadal wielu robi. Sukienka, garnitur, sala, jedzenie, dekoracje, fotograf i masa innych dodatkowych kosztów. Wiele osób z mojego otoczenia brało kredyt, żeby wyprawić wymarzoną imprezę. Pytanie po co? Dla mnie jest to zbędne. Dlatego zawsze byłam zdania, że jeśli kiedyś dojrzeję do tej decyzji to będzie to bardzo skromny ślub cywilny i obiad w restauracji. Koszty dużo mniejsze, a przede wszystkim brak tej całej szopki i formalności chociażby chodzenia na nauki.

Rodzie i dziadkowie pytają- no kiedy ten ślub? Macie dziecko, wypada wziąć ślub! Żeby dziecko nie  musiało się tłumaczyć dlaczego mama ma inne nazwisko niż tata. Żeby mama nie musiała tłumaczyć się kim jest dla taty- dziewczyną, konkubiną, kochanką. I szczerze mówiąc tylko ten argument mnie do ślubu przekonuje. Nie chciałabym, żeby moje dziecko było napiętnowane, wyśmiewane, a wiemy jakie dzieciaki potrafią być okrutne. Poza tym ślub uregulowałby ostatecznie nasz wzajemny status. Nie musiałabym tłumaczyć się nikomu w końcu kim dla siebie jesteśmy. Chociaż w dzisiejszych czasach nie powinno nikogo nic dziwić. 

Tak więc reasumując nie mam parcia na bajkowy ślub, sukienkę księżniczki, tłum gości, tańce, piętrowy tort czy oczepiny. Nie lubię wesel, nie lubię tego typu zabawy. Ślub jest dla mnie tylko czysto formalnym uregulowaniem stanu w jakim się znajduję, formalnym potwierdzeniem, że nie jestem już dziewczyną, a żoną. I jeśli się na niego zdecyduję, a pewnie na przestrzeni czasu tak, to tylko po to, żeby uregulować kwestie prawne a nie miłosne, bo w moim mniemaniu, metal na palcu dzisiaj niczego nie gwarantuje.
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka