2015/04/29

0131 Inteligent Skin Therapy czyli znów Shiny



Trafił do mnie przypadkiem. Gdyby nie pudełeczko Shiny, pewnie nigdy byśmy się nie poznali. Czy słusznie? Czy byłaby to nieodżałowana strata? Zapraszam na dzisiejszy post.















Jak widać na zdjęciach produkt znajduje się w małej buteleczce z pipetką. Bardzo lubię taką formę aplikacji. Po naciągnięciu wydobywa na się żel o miłym bardzo delikatnym zapachu, który wtarty w dłonie robi się bardziej płynny. I tak też należy go aplikować- rozetrzeć w dłoniach i wmasować w twarz. Po użyciu, robi się ona zdecydowanie bardziej napięta i elastyczna. Preparat sprawia również, że skóra wydaje się bardziej rozpromieniona. Używałam na dzień pod podkład i na noc. Po tygodniu moja buzia wyglądała znacznie lepiej, świeżej, ładniej. Gdy mi się skończył było mi go szkoda. Po aplikacji rano, koleżanki w pracy pytały mnie co zrobiłam, że mam tak ładną buzię, tak zdrowo wyglądającą. 

Produkt jest bardzo fajny, choć średnio wydajny. Opakowanie starczyło mi na 2 tygodnie codziennej aplikacji. Standardowo kosztuje 29,99 w promocji 19,99, więc gdybym miała co miesiąc wydawać 60 zł na serum do twarzy to by było trochę drogo jak dla mnie. Nie mniej jednak produkt jest bardzo fajny i cieszę się, że mogłam go przetestować. 


Jego skład:

Aqua, propylene glycol, betaine monohydrate, hydrolyzed wheat protein, niacinamide, d-panthenol, collagen, hyaluronic acid, hirudinea extract, phenoxyethanol, microcrystalline cellulose, copper tripeptide-1. 



Moja ocena:
8/10
- za cenę
- za wydajność

2015/04/25

0130 2 kremy od Marizy czyli dbamy o buzię



Moja twarz nie jest zbyt wymagająca. Nigdy nie miałam dużego trądziku, przebarwień mam mało. Świecę się w strefie T, ale nie jakoś bardzo mocno. Używam kremów do twarzy w sumie po to by używać, jakoś nie specjalnie ich potrzebuję.

Do testów dostałam dwa kremu z Marizy. Nie są one do mojego typu cery, ale skoro są do delikatnej suchej skóry to mojej mieszanej nie zaszkodzą- tak pomyślałam.

Jak to z nimi było?











Cóż jak mogę powiedzieć. Przede wszystkim podoba mi się, że krem jest gęsty i zbity. Ładnie się rozsmarowuje, delikatnie pachnie choć ten zapach nie należy do moich ulubionych. Używałam go na noc. Moja buzia rano wyglądała ładnie, była gładka, miękka i wydawała się nawilżona. Podkład, który na niej lądował ładnie się trzymał. Plusem jest również techniczny aspekt, a mianowicie to, że krem jest zabezpieczony sreberkiem, mam więc pewność, że nikt go wcześniej nie próbował. Nie znam się na składach, ale parafina na drugim miejscu to raczej nic dobrego. I jednak podstawowy minus- dostałam po nim pryszcza. Nie wiem czy mnie tak zapchał czy skład nie lubi się z moją cerą, ale fakt jest taki, że odkąd go używałam owszem cera była przyzwoita i miękka, ale co chwila wyskakiwał mi nowy pryszcz. 













Skład: Aqua, Parrafinum liquidum (Mineral Oil), Cetearyl Alkohol (and) Ceteareth-20, Steareth-18 (and) Stearyl Alkohol, Cetearyl Octanoate, Cetearyl Alkohol, Matricaria (Chamomilla recutita) extract, Isopropyl Myristate, Glycerin, Cyclomethicone (and) Dimethicone Copoylol, Chlorhexidine Digluconate, Imidazolidynyl Urea, Ethylparaben, Parfum, Amyl cinnamal, Butylphenyl methylpropional, Linalool, +/- CI 16255, CI 47005.



Tego kremu używałam na dzień. Podobnie jak ten zielony gęsty i zbity i o wiele ładnie pachniał. Również zabezpieczony sreberkiem. Jednak i przy tym kremie pojawił się u mnie problem. Dostałam uczulenia:) Zaczęły wyskakiwać mi czerwone placki i kolejne pryszcze tym razem na brodzie. Zanim po niego sięgnęłam nic nie było, a więc mniemam, że to jego wina. Wszystko jest podobne jak w poprzedniku- dobrze się rozprowadza, wciera, lekko ściąga. Jednak, dziwne plamy jakie po nim miałam mi się nie podobają. Odstawiłam go po 4 dniach i skóra wróciła do normy. Potem po tygodniu sięgnęłam po niego znowu i znów plamy na policzkach i czole. Niestety, nie wiem co w nim jest takiego, ale mnie uczulił, więc spisuje go na straty. 


Podsumowując:

Oba mają fajną konsystencje, oba są dobrze zapakowane i zabezpieczone, jednak oba nie polubiły się z moją skórą. Owszem była miękka i nawilżona, ale po zielonym dostałam wysyp pryszczy, po różowym plackowate plamy. Nie wiem dlaczego i co było powodem. Oba kremy spisałam na straty. Wykorzystałam je do smarowania łuszczącej się skóry na łydkach, bo do twarzy się nie nadają, przynajmniej dla mnie. 
Cenowo to koszt ok 8 zł za sztukę. 



Moja ocena 
3/10

+ za opakowanie
+ za zabezpieczenie sreberkiem 
+ za fajną zbitą konsystencję

2015/04/22

0129 kredka Catrice, która mnie zauroczyła




Wiosna zbliża się wielkimi krokami. A jak wiosna to szalony makijaż i kolory na oku.

Robiąc ostatnio zamówienie z mintishop, zauważyłam kredkę w miętowym kolorze. Zauroczyła mnie na tyle, że postanowiłam ją kupić, tym bardziej, że cena była atrakcyjna.













 Kredka jest kredką do strugania. Zatkana jest plastikowym koreczkiem. Przy aplikacji jest miękka i ładnie sunie po powiece. Kolor jak widać soczysty. Nakładam ją na bazę i na beżowy cień. Trzyma się cały dzień, nie odbija się na powiece, nie wchodzi w załamanie. Kolor jest przez cały czas intensywny. Nawet pod wieczór widać ją bardzo dokładnie na oku. Zaskoczyła mnie jej miękkość, bo powiem szczerze spodziewałam się twardej kredki. Mam taką z Inglota też taka zwykła, a na powiece jest szorstka. Ta turkusowa przypomina mi żelowe kredki z Avonu. Powiem szczerze, że jestem bardzo na plus oczywiście zaskoczona, tym bardziej, że cena tej kredki to 8,99. Do letniego makijażu sprawdzi się świetnie. 
Jednym słowem dobry produkt za niską cenę- czego chcieć więcej?


Moja ocena

10/10



Buziaki Ruda

2015/04/20

0128 co kryje w sobie ta buteleczka czyli kolejna recenzja produktu z Shinyboxa




Witajcie kochani, jak wam mijają wiosenne dni?


Ostatnio powiem szczerze czas jest moim wrogiem, bo wiecznie mi ucieka przez palce. W pracy goni jak szalony , nawet kiedy szykuję się już do wyjścia. A w domu? Gdy usiądę do bloga zleci mi kilka godzin nawet nie wiem kiedy. Zapala mi się lampka Ruda miałaś zrobić pranie:)

Ale wracając do tematu dzisiejszego posta, podzielę się z wami moimi uwagami na temat produktu z walentynkowego Shinyboxa. Podeszłam do niego sceptycznie biorąc pod uwagę moje doświadczenia z tego typu produktami. Czy miałam rację? O tym już za chwilę. 


Muszę się wam na początku do czegoś przyznać. I nie jest to nic fajnego. TAK, obgryzałam jako dziecko paznokcie, potem jako nastolatka. Będąc na studiach maltretowałam się byle tylko tego nie robić. Kurde było mi najzwyczajniej wstyd. Paznokcie to wizytówka kobiety. Zapuszczała, malowałam lakierami, które utwardzały mi płytkę, żeby się nie łamała. Ciężko jest działać z paznokciami, kiedy ma się na wierzchu kilku milimetrowy opuszek, a paznokieć jest krótszy o kilka milimetrów niż powinien. Mój problem zawsze polegał na tym, że część paznokcia, która urosła odstawała od opuszka i się zadzierała. Łamały się non stop. Co zapuściłam to gdzieś zadarłam. Piłowałam, malowałam, cudowałam. W końcu będąc jeszcze na studiach licencjackich pomyślałam- Kacha zrób sobie sztuczne? tylko, że tipsy czy żele kosztują dużo więcej niż lakier i zmywacz. Odrosty szybko widać. Raz już prawie spróbowałam, ale w końcu nie poszłam. 
Nie pytajcie jak wyglądały moje skórki. Okropnie. Suche, pozadzierane, ze strupkami i śladami krwi. Nie odsuwane latami z płytki paznokcia. Koszmarnie. Kiedy miałam komuś podać rękę, paliłam się ze wstydu. Mój nałóg z dzieciństwa i wczesnej młodości chciał ze mną wygrać. I cholera jasna wygrywała!

Odżywki stały się mojej kasetce poświęconej paznokciom czymś oczywistym. Na potęgę kupowałam tą z Eveline, która bardzo mi pomagał. Wmasowywałam w skórki oliwki, olejek rycynowy. Coś tam pomagało, ale mogę paznokcie nadal wyglądały kiepsko. I wyglądają tak nadal, jednak porównując je jeszcze do tych sprzed kilku tygodni czy miesięcy to jest niebo a ziemia. 


W obudowie i mojej walce z wrogiem pomógł mi ten oto produkt i od razu powiem, że dziękuję Shiny za umieszczenie go w pudełku. 


Małe niepozorne pudełeczko kryje w sobie skarb:) Opakowanie ma prostą szatę graficzną, bez udziwnień, stonowane kolory, które sprawiają, że moim zdaniem wygląda bardzo profesjonalnie



 Skład. Jak zawsze poddaję go waszej ocenie, ja się na nim nie znam. Nie wiem czy jest dobry czy zły, wiem tylko jakie efekty daje produkt o takim właśnie składzie


Słowo od producenta. Krótko, zwięźle i na temat. Olejek z drzewa herbacianego bardzo mnie intryguje od jakiegoś czasu, więc tym bardziej mnie cieszy.



Buteleczka o pojemności 10 ml. I charakterystyczna pipetka. Lubię produkty w takiej formie, bardzo ułatwiają aplikację i są bardziej higieniczne.


Nie ma problemu z aplikacją, nic się nie zacina, dobrze się odkręca.


Serum ma postać żelu, który jest średnio gęsty. Nie spływa z paznokcia po aplikacji, jednak jeśli przechylimy dłoń w drugą stronę to zapewne tak się stanie. Zapach jest specyficzny, lekko ziołowy, nie perfumowany. Można od razu poczuć, że to produkt mający jakieś naturalne składniki  sobie.


A teraz kilka słów o jego działaniu. 

Wystarczy kropelka na jednego paznokcia. Trzeba wetrzeć olejek w płytkę oraz w skórki i robić to regularnie każdego dnia a najlepiej 2 razy dziennie. Po aplikacji można poczuć, a przynajmniej ja poczułam, efekt cieplny, jakby rozgrzewania skóry. Jest on niewielki, jednak wyczuwalny i przyjemny. Zapach jest delikatny, ziołowy, organiczny. Olejek dobrze się wchłania i wciera w skórki. Jestem już na końcówce i mogę powiedzieć, że mnie w żaden sposób nie uczulił, nie podrażnił. Wręcz przeciwnie. Odkąd go stosuje moja płytka paznokcia zdecydowanie się wygładziła i nabrała bardziej różowego koloru. Paznokcie wyglądają po prostu zdrowiej. Co do moich zbolałych skórek. Wszelkie ranki po rozdrapaniu, zadziory, strupki, zaczęły się ładniej goić. Mam wrażenie, że produkt po prostu przyspiesza regenerację takich ranek. Skórki są mniej suche, bardziej odżywione. Nie jest to jeszcze stan idealny, ale zmierzam ku dobremu. Nie zauważyłam, by paznokcie szybciej mi rosły, jednak z pewnością są nieco twardsze niż zwykle. Nawet jeśli je troszkę zapuszczę i wypiłuję to nie złamią mi się przy pierwszym myciu naczyń czy sprzątaniu. Nie rozdwajają się, a to też ważne. Produkt jest również wydajny zaczęłam go używać zaraz jak dotarły walentynkowe pudełka czyli od połowy lutego, używam raz dziennie, czasami co drugi dzień jak mi się zapomni, a w buteleczce ledwie połowa ubyła. Trzeba wspomnieć, że jest to serum i do paznokci i do skórek, a więc w cenie jednego mamy dwa produkty.

Z pewnością jak skończę opakowanie, które posiadam dzięki Shiny kupie kolejne, bo produkt jest bardzo fajny. Niedawno liczyłam, że Regenerum przyczyni się do poprawy stanu moich paznokci, ale niestety na nic się zdał. Jednak zawartość tej małej buteleczki z pipetą naprawdę się u mnie spisał.


Co do ceny oscyluje ona między 30-40 zł. Sporo jak na odżywkę do paznokci, jednak produkt jest bardzo wydajny i skuteczny, a przede wszystkim jest to produkt 2 w 1.


Moja ocena 10/10



Pozdrawiam Ruda

2015/04/17

0127 10 kosmetyków, które odmieniły moje życie



Dziś nie będzie recenzji. Dziś chciałam wam pokazać kosmetyki, które stosuję od dłuższego czasu i których nie zamienię na nic innego. Nie robię z każdym miesiącem ulubieńców, bo wydaje mi się to zbędne. Jednak dziś chciałabym wam pokazać moje perełki, które w moim mniemaniu zostaną ze mną na dłużej.



1. podkład Catrice all Mate plus




Jest ze mną od kilku ładnych miesięcy i śmiało mogę powiedzieć, że to mój ulubiony podkład. Tani (26,99), idealnie pasuje do mojej cery, matuje, kryje wystarczająco. Nie chcę innego. Choć testuję nowe podkłady do tego wracać będę zawsze.


2. tusz Wibo Growing Lashes



Mój ulubiony tusz z nisko cenowej półki. Kosztuje mniej niż 10 zł, fajnie wydłuża i pogrubia rzęsy. Jest mega czarny. Bardzo go lubię i choć miałam wiele różnych tuszy to do niego zawsze wracam. Bardzo lubię jego szczoteczkę sylikonową małą i zgrabną


3. puder transparentny Catrice All Matt plus



Mam wersję transparentną. Bardzo go lubię, świetnie współgra z podkładem i moją skórą. Ogranicza błyszczenie i dobrze wygląda na twarzy, a kosztuje coś koło 16,99, więc czego chcieć więcej.



4. żele z Isany




Te żele są tanie jak barszcz. Regularna cena to 2,99 promocyjna 2,49. Za takie pieniądze aż szkoda nie brać. Dobrze się pienią, ładnie pachną no i jest mnóstwo zapachów do  wybory i co chwilę jakieś limitowanki.


5. szampon Nivea fresh energy



Jego zapach mnie powala i nie zamienię go na nic innego. Po zużyciu butelki sięgam po kolejną i tak w kółko. Uwielbiam moje włosy, które są po nim miękkie i pachną świeżością. Mój ukochany szampon w cenie regularnej kosztuje 13,99, w promocji 8,99. Nawet SLS mnie nie odstraszy.



6. odżywka Eveline twarde jak diament/ 8 w 1



Mam spory problem z paznokciami. Wiele lat je obgryzałam, teraz nie chcą rosnąć, łamią się. Ta odżywka od lat mi pomaga i walczy razem ze mną. Jest niedroga i bardzo skuteczna.


7. DKNY be delicious


Jak dla mnie zapach idealny. Zawsze o nim marzyłam, w końcu na dzień kobiet go dostałam. Strasznie mi się podoba i z pewnością będzie ze mną na długo. Jest dość drogi, w Seforze nawet po 300 zł za 100 ml. Wiem, że na allegro można dorwać taniej podobnie jak w empiku.



8. baza pod cienie Artdeco


Moje powieki są tłuste i opadające. Zawsze miałam problem z cieniami, gdyż po chwili zbierały się w załamaniu i robiły się jedną paskudną kreską. Stosowałam wiele baz pod makijaż jednak ideałem jak dla mnie jest ta, choć baza z Hean, która jest 60% tańsza, też jest niezła, ale Artdeco jest jedyne. Cenowo ok 30 zł, więc dupy nie urywa i starcza na co najmniej pół roku. Moje powieki przy jej zastosowanie nareszcie wiedzą co to znaczy makijaż oka. 


9. suchy szampon z Isany/ Batiste





Używałam tylko dwóch firm Isany i Batiste. Sama formuła suchego szamponu jest dla mnie wybawieniem gdy zaśpię lub najzwyczajniej w świecie nie chce mi się myć głowy. Wystarczy spryskać wyczesać i na kilka godzin mam w miarę ładne włosy. Oczywiście, że zastąpi to normalnego mycia, ale ratuje życie:) Tym bardziej, że ich cena waha się między 10-15 zł. 


10. paleta cieni MUR Eyes like angels


Zawsze chciałam bawić się kolorem na powiece. Zawsze podobały mi się piękne odważne makijaże u dziewczyn. Postanowiłam kupić tą paletę, aby ożywić swój make-up, który do tej pory był tylko beżem i brązem. Nie żałuję, eksperymentuję i uwielbiam tą paletę. Jej cena to 40 zł za 32 cienie, dobrej jakości i pigmentacji. 


Jestem ciekawa czy któryś z produktów jest wam znany i lubiany. 


Buziaki Ruda

2015/04/14

0126 krem do stóp od Mariza



Dziś kilka słów na temat kremu do stóp marki Mariza, który dostałam do testowania w ramach akcji by Carol

Nie ma się czym chwalić, ale jak wiele kobiet mam problem z nad potliwością stóp. Niestety stosowałam wiele kosmetyków, wiele leków, wiele razy byłam u dermatologa. Odpowiedź jaką zawsze słyszałam- TAKA PANI URODA:) Latem ten problem jest mniejszy w porównaniu do zimy. Latem, gdy ubieram klapki, bądź sandały moja stopa oddycha na powietrzu i nie czuć przykrego zapachu. Gorzej, gdy ubieram buty zabudowane- balerinki, adidasy, kozaki. Wtedy zaczyna się jazda. Mogę myć stopy codziennie, wcierać w nie kremy, antyperspiranty, zmieniać skarpetki, cuda. Po kilku dniach moje buty śmierdzą, że umarłego by ten zapach przebudził. Kiedy chodzę w butach cały dzień, po powrocie do domu pierwsze co robię to idę do łazienki prać skarpetki i szorować stopy. Problem i to strasznie wstydliwy dla mnie jest wtedy gdy muszę buty zdjąć u kogoś. Idąc w gości, czy do lekarza, muszę zdjąć obuwie, a wtedy mam wrażenie, że wszyscy w koło czują brzydki zapach moich stóp. Wiedząc, że mam je zdejmować, zawsze wcześniej wypsikam buty dezodorantem lub perfumami, by choć trochę stłumić zapaszek. 

To nie jest nic fajnego, ani napawającego dumą. Walczę z tym od lat. Zimą nie inwestuję w drogie obuwie, bo wiem, że po miesiącu mój but nadaje się do sterylizacji albo do kosza. Z przyjemnością testuję nowe cuda do moich śmierdziuszków z nadzieją, że znajdę coś co ukoi moje kanaliki potowe.









Krem, który testowałam zamknięty jest w 100 ml tubce odkręcanej wygodną nakrętką. Nie ma problemu z wydobyciem produktu. Zaraz po otwarciu wydobywa się przyjemy świeży zapach. Nie jest on bardzo mocny i nie do wytrzymania aczkolwiek wyczuwalny. Krem sam zaś jest biały i zbity. 




Bardzo dobrze się wciera i dość szybko wchłania. Po chwili można poczuć taki efekt chłodzenia, a przynajmniej ja go czułam. Myślę, że latem spisze się dobrze. Użyłam go kilka razy. Niestety moje nogi nadal się pocą i wydzielają brzydki zapach, jednak uczucie chłodu i taki jakby mentolowy zapach bardzo mi się podoba i fajnie koi choć na chwilę. Zauważyłam, że moja skóra na stopach jest mniej sucha, a pięty nie są aż tak twarde i myślę, że to jego zasługa. Jednak po aplikacji rano i po zdjęciu butów wieczorem mój problem nadal istnieje, choć mam wrażenie, że świeży zapach jest odrobinę wyczuwalny w bucie. Z pewnością będę go męczyć bardziej latem, choć zimę też fajnie otula stopy. Jest to ciekawy produkt, choć w 100 % procentach się nie spisał, ale na mnie chyba żaden nie działa idealnie. 

Jeśli na osobie z tak hardkorowymi problemami spisał się w 70% to na kimś u kogo te problemy są mniejsze z pewnością sprawdzi się dużo lepiej. 

Jego plusem jest również cena, bo owy kremik kosztuje ok 6 zł, więc jak za taką cenę bardzo fajnie. Nie wiem czy Mariza jest gdzieś dostępna stacjonarnie, jeśli tak to polujcie na ten kremik. 


Moja ocena:

8/10

- za zbyt małe ograniczenie potliwości
- za dostępność


Pozdrawiam Ruda
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka