2014/11/06

0068 fenomen sklepów z używaną odzieżą i najseksowniejszej prezes świata



Witajcie:) 

Dziś trochę gadaniny. Jakiś czas temu przeczytałam artykuł na portalu TVN24.pl i na Onet.pl o pewnej kobiecie, która został okrzyknięta najseksowniejszą prezes świata. Zaintrygowało mnie to do tego stopnia, iż zagłębiłam się w jego treść znacznie i zaczęłam szukać informacji na temat tej Pani. Otóż ta tajemnicza kobieta to Sophia Amoruso. Zapewne wielu z was nic nie mówi to nazwisko. Mnie też nie mówiło zupełnie nic. Do czasu...

Sophia urodziła się w 1984 roku w San Diego. Jako nastolatka była zbuntowana, często zmieniała szkołę, nigdy nie pracowała na etacie. Próbując znaleźć własną drogę w życiu, postanowiła dać drugie życie ubraniom, których nikt nie chce. Kupowała rzeczy vintage na bazarach, w lumpeksach, zbierała ubrania od znajomych i starała się sprawić, by z niechcianych stały się pożądane. Wyznawała dewizę "Sprzedać drożej niż się kupiło" co wydaje się bardzo sensowne. I tak zaczęła od konta na Ebayu, gdzie sprzedawała używane ciuchy, robiąc zdjęcia na koleżankach. Początkowo szło kiepsko, ale w bardzo krótkim czasie jej "marka" stała się rozpoznawalna. W końcu założyła własną stronę i rozwijała kunszt. Dziś Sophia jest znana jako  założycielka i właścicielka popularnego sklepu internetowego Nasty Gal, który wśród amerykanów zyskał miano kultowego i stał się jedną z najszybciej rozwijających firm na rynku. Wielu Amerykanów uwielbia jej styl, jej świeżość i pomysłowość. Dziś jako 29 letnia kobieta ma świetnie prosperującą firmę sprzedającą używane i nowe ubrania wyselekcjonowane zgodnie ze stylem Sophie, a jej majątek liczy się w milionach dolarów. 








Weszłam na jej stronę. Ubrania w przeliczeniu na nasze są drogie, niektóre po 100 zł inne po 1000 zł, więc rozbieżność jest spora. Niektóre połączenia zupełnie mi się nie podobają, inne zachwycają. Całość wygląda bardzo estetycznie i nowocześnie. Zaskakuje mnie jak na tym można zrobić aż tak wielkie pieniądze. Uderzając w klienta przeciętnego nie zarobimy wiele, ale możemy sprzedać wiele sztuk. Klient zamożny może kupi 1-2 rzeczy, ale za cenę dużo wyższą, więc zarabiamy więcej za mniej. W czym tkwi cała siła? Nie wiem, ale dziewczyna jest bardzo inspirująca. Sama od lat staram się nie wyrzucać swoich ubrań, czasami je przerabiam, czasami chowam na dno szafy licząc, że za rok czy dwa znów je ubiorę. Często sprzedają na różnych portalach, wymieniam, jednak zyski i kwoty są bardzo niewielkie. Dlatego tym bardziej podziwiam osobę, która zrobiła z tego niesamowity biznes. 



Zatem przekładając to trochę na nasze realia- w czym tkwi fenomen i popularność sklepów z używaną odzieżą? Moim zdaniem w tym, że często można znaleźć tam marki niedostępne u nas, pojedyncze sztuki, za pozornie niewielkie pieniądze. Możemy bawić się modą, wzorami, kolorami, możemy być niepowtarzalni. Klony w ciuchach z sieciówki chodzące po ulicach są moim zdaniem śmieszne. Każdy z nas jest inny, każdy z nas powinien być inny, bo na tym to wszystko polega. W galeriach wiszą bardzo podobne do siebie ubrania, reklamy w mediach wołają do nas "Idź kup, bo to modne, bo to na czasie". Idziesz i kupujesz. Czasami nie do końca się podoba, ale przecież to jest modne. Idąc ulicą mijasz dwie dziewczyny w tej samej kiecce. W pracy koleżanka ma identyczną i pech chce, że ubrała ją tego samego dnia co ty. Istny atak klonów. A chodzi o podkreślenie indywidualności i naszej wyjątkowości. Mam koleżankę, która uwielbia styl etno. Nie śledzi trendów, nosi to co czuje, to co lubi, a nie to co modne. W sieciówkach czasami ciężko jest jej coś znaleźć. W SH ma swój raj i wychodzi obładowana rzeczami, które jej się podobają, które oddają jej osobowość i charakter. Widząc sukienkę w takim stylu myślę od razu o niej. I moim zdaniem na tym tkwi siła lumpeksów, na tym, że jest tam kopalnia stylów, wzorów, krojów, kolorów, istna skarbnica. Poza tym dzięki takim sklepom dajemy ubraniom drugie życie. Nowy właściciel może sprawić, że dana rzecz wygląda już zdecydowanie inaczej, nabrała innego charakteru.

Rozgadałam się wiem:) Czasami muszę tak sobie pogadać:)

Jestem ciekawa waszego zdania na ten temat. 

Biorąc powyższe pod uwagę postanowiłam dodać zakładkę, która jest poświęcona rzeczą na sprzedaż. Ceny nie będą wysokie, a może coś znajdzie nowego właściciela. 

Pozdrawiam

Ruda:*

31 komentarzy :

  1. Nie słyszałam nigdy o niej.
    Wniosek z tego taki, że ze wszystkiego można zrobić biznes:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas jest malo znana ale to prawda na wszystkim mozna zrobic kase

      Usuń
  2. czasem wybieram się na zakupy do SH :) a w tym sklepie rozbieżność cenowa faktycznie spora, ale ubrania cudowne ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja SH uwielbiam i to się chyba nie zmieni, rzeczy jedyne, niepowtarzalne, a w sieciówkach jedno i to samo

      Usuń
  3. kilka sztuk mnei zaciekawiło ale drogie dosc. ciekawy post, dobrze mi sie go czytalo bo nie słyszałam nawet o tej pani

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za pochwały, ciuszki jak na używki strasznie drogie

      Usuń
  4. Jestem zdania, że w sh można znaleźć fajne perełki ;) No a w kwestii biznesu uważam, że obok dobrego pomysłu musi iść też równo szczęście - po prostu trzeba mieć pomysł w odpowiednim czasie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie słyszałam o niej. Ja na ogół kupuję ciuchy w SH typu 'retro'. To jest bardzo fajny sposób, aby kupić świetne ciuchy za niewielkie pieniądze :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam o niej wcześniej. Niektóre z tych ubrań są całkiem fajne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam tej Pani, ale zaciekawiła mnie. Ja uwielbiam chodzić po lumpeksach i szukać "perełek". ;3
    Pozdrawiam. :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to sama przyjemność, ale mój facet mnie gani, żeby w końcu kupiła sobie coś w normalnym sklepie, ale ja nie chcę

      Usuń
  8. Gratulacje dla kobitki :D Od czegoś trzeba zacząć :) Ja nie sprzedaję moich ciuchów, raczej kiepsko by szły xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to czemu? Tego nie wiesz, spróbuj. A babeczka jest faktycznie ciekawą osobą

      Usuń
  9. Bardzo ciekawy wpis :) Świetna opcja, że ceny i style są tak zróżnicowane, każdy znajdzie coś dla siebie, a pani właścicielka wyjdzie na swoje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Owszem zgadzam się, jednak dać 1000 zł za używaną sukienkę, trochę dużo

      Usuń
  10. Wydaje mi się, że sukces w dużej mierze zależy od szczęścia, bo dlaczego jednym się udaje a innym nie np. gdy startują z podobnym pomysłem i w podobnych okolicznościach...Co do sh to mam mieszane uczucia, trzeba znaleźć taki gdzie są fajne rzeczy. Rozumiem dawanie drugiego życia rzeczom niezniszczonym, które się znudziły, czy przestały się nam podobać, ale w wielu sh sprzedawane są straszne szmaty: zmechacone, sprane...P.S. ostatnio śmigam w swetrze z sh, który uwielbiam a kosztował tylko 16 zł ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są jeszcze SH gdzie ciuchy są w strasznym stanie, jednak ja u siebie, a jest ich 8 z czego chodzę do 4, trafiam na rzeczy ładne, ale może i koniecznie modne. Jednak moda nie jest czymś za czym ślepo podążam, ciuch musi podobać się mnie, a nie ludziom na ulicy. Świadomość, że masz na sobie kieckę za 5 zł i koleżanki pytają gdzie ją kupiłaś, bo fajna- BEZCENNE

      Usuń
  11. Bardzo zaciekawiła mnie ta historia :) Miło przeczytać coś innego od czasu do czasu na blogach niż tylko o samych kosmetyki :) Po takich recenzjach wówczas mam ochotę sobie węża do portfela włożyć bo zawsze coś nad budżet uszczuplę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Niektórzy mają wspaniały pomysł na siebie i to wystarczy :) Niestety w większości przypadków aby się udało potrzebne jest zaplecze finansowe w postaci bogatych rodziców :) W moim mieście jest kilka SH ale niestety ciuszki mają mało ciekawe , i po kilku miesiącach upadają,a potem otwiera ktoś inny, i znów upada i tak w kółko..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona jak widać pomysł na siebie udało jej się osiągnąć sukces. USA to nie Polska niestety. U mnie też mnóstwo SH i co chwile nowe się pojawiają i znikają.

      Usuń
  13. ja nie mam stylu wiec ciezko mi komponowac:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciakawy post, inspirujacy;) Ja też lubiłam grzebać w szmateksach i też mam parę cudnych zdobyczy. Niestety, przy 9-miesięcznych bliźniaczkach nie da rady już prawie nigdzie pójść:/ Więc korzystajcie dziewczyny z wolności, póki się da! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania.
Cieszę się, że jesteście ze mną.
Nie bawię się we wspólną obserwację, obserwuję tylko blogi, które mi się podobają.
Dla mnie nie liczy się ilość a jakość:)
aha i nie spamujcie, zawsze staram się czytać wszystkich, którzy mnie odwiedzają.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka