Witajcie. Zastanawiałam o czym będzie następna notka i już wiem. Więc dziś coś osobistego.
Kto nie zrozumiał tytułu niech przeczyta następne zdania. Jestem
zagorzałą zwolenniczką oddawania krwi, szpiku czy narządów do
przeszczepu. Sama oddawałam już krew i wiem, że to nie jest takie
straszne. Choć bardzo chcę w ten sposób pomagać innym nie bardzo mogę. I
nie dlatego, że jestem chora czy coś, nic z tych rzeczy, po prostu na
moich rękach nie ma za wiele miejsca do ściągnięcia krwi. Moje żyły są
dość głęboko i są cieniutkie, często pękają i pielęgniarka ma problem z
wkuciem się w nie. Ale jakoś idzie. Oddałam krew dopiero 4 razy, ale na
tym oczywiście nie koniec.
Zarejestrowałam się w banku szpiku i
takiej specjalnej deklaracji napisałam, że gdybym uległa wypadkowi czy coś
takiego to moje organy (wszystkie łącznie z rogówkami i skórą) mają
trafić do przeszczepu. Na koniec mam zostać spalona. Po co mi ciało
skoro i tak nie żyję? Na co mi nerki, wątroba, serce czy rogówki jak i
tak z nich nie skorzystam? A ktoś inny, kto bardzo tego potrzebuje
dzięki mnie będzie kontynuował swoją wędrówkę po ziemi.
Wielu się to moje postanowienie nie podoba np. mojej mamie. Kiedy
pierwszy raz powiedziałam jej o tym wyśmiała mnie. A kiedy oznajmiłam,
że oddałam krew mało mnie nie zabiła, bo podobno mieli mnie zarazić AIDS
albo żółtaczką. No cóż, jeśli mam umrzeć to i tak umrę, bez względu na
to czy to będzie wypadek, AIDS czy śmierć naturalna. Moim atutem jest
to, że mam prawie najlepszą grupę krwi- 0 RH+. Można przetoczyć ją każdemu, bo
zawsze się przyjmie. Nie jestem gruba (no może troszeczkę) i w miarę
dobrze się odżywiam. Badania zawsze wychodzą świetnie, więc dlaczego mam
się tym z kimś nie podzielić?
Jestem dumna z tych, którzy bez ryzyka oddają krew czy narządy. To
wielka rzecz. Gdy komuś z mojej rodziny byłaby potrzebna nerka chętnie
bym oddała serio:* W naszym kraju transplantologia strasznie kuleje
głównie dlatego, że ludzie się boją, że to boli, że można się zarazić.
Wcale nie. Moją wiarę w takie pomaganie innym wzmocniła kobieta, którą
trzeba podziwiać- Agata Mróz- Olszewska. Mając białaczkę urodziła córkę i
poddała się przeszczepowi szpiku. Gdyby nie sepsa dziś by żyła.
Moi drodzy. Chcę wam powiedzieć jedno, jeśli macie taką możliwość i
odrobinę chęci, zróbcie to. Ukłucie to chwila, ale jak wiele można
zrobić. Mając świadomość, że swoją krwią ratujemy czyjeś życie, będzie
nam się łatwiej oddychać. wiem coś o tym:*
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Każdy komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania.
Cieszę się, że jesteście ze mną.
Nie bawię się we wspólną obserwację, obserwuję tylko blogi, które mi się podobają.
Dla mnie nie liczy się ilość a jakość:)
aha i nie spamujcie, zawsze staram się czytać wszystkich, którzy mnie odwiedzają.