Ktoś powie, ale sobie wybrała
temat, jakby nie było innych. Wybrałam go właśnie dlatego, że sama stoję przez
ważnym w swoim życiu wyborem. Macierzyństwo? Czym ono dziś jest dla kobiety jak
i dla mężczyzny? Czy nadal wiemy jak być rodzicem i czy umiemy temu sprostać? A
może w czasach wszechobecnej pogoni za pieniądzem, karierą i przyjemnościami
zapominamy o tym, że może być coś równie ciekawego w naszym życiu? Jak to jest,
że tzw. zegar biologiczny u kobiety przesunął się o 10 lat? I czy młode pary
myślą w ogóle o byciu rodzicami?
Piszę ten post, bo sama stoję
przed wyborem. Mój zegar cały czas tyka. Do 30 bliżej mi niż dalej. Partnera
mam wydaje mi się, że na całe życie, choć tego nigdy człowiek nie może być
pewny. W rodzinie często zdaje mi się pytanie- to kiedy dzidziuś? A ja zawsze
odpowiadam będzie jak będzie. Ale czy będzie i kiedy? Żyję w mieście, gdzie
można co nie co zaobserwować. Widzę młodych ludzi, którzy Gonia za karierą,
pieniędzmi. Chcą się dorobić lepszych warunków bytowych niż może mieli ich rodzice
i oni sami za młodu. Nie ma w tym absolutnie nic złego, zresztą jest to
zupełnie normalne. Każdy z nas chce godnie żyć, nie myśleć czy starczy mu od
pierwszego do pierwszego, czy będzie miał za co kupić sobie buty na zimę i
pojechać na wakacje. Mam jednak takie nieodparte wrażenie, albo się mylę, że
wiele młodych osób zatraca się w tej pogoni. Zapomina w pewnym momencie o tym,
że nie samą pracą człowiek żyje i pieniądze- owszem bardzo ważne w życiu, bo
przecież bez nich egzystować się nie da-
nie są czymś najważniejszym. Mam wśród
znajomych osoby, które mają po 30-35 lat i nawet nie myślą o założeniu
rodziny. Główny argument jaki podają to zwyczajnie w świecie wygoda. Nie chcą
się bawić w pieluchy, kaszki, kupki i wstawanie w nocy. Wolą imprezować i
szaleć, zwiedzać świat. Ktoś powie, dlaczego takie osoby krytykować, przecież
każdy z nas ma prawo wyboru czy chce mieć potomstwo czy być wiecznym singlem.
Owszem. Co jednak w sytuacji, gdy pieniądze się kończą, współtowarzysz życia
umiera, a my mamy po 70 lat i nie jesteśmy w stanie nic wokół siebie zrobić?
Naturalne by było, że rodzice trafiają pod opiekę dzieci, a w tym przypadku
taka osoba skazana jest na Dom Pomocy Społecznej z naszych podatków. Nie mam co
się oszukiwać, że dzieci to w pewnym stopniu interes i zabezpieczenie na
przyszłość. Nikt z nas nie stara się tak myśleć, gdy je poczyna, bo przecież
brzmi to wręcz zbrodniczo. Jednak prawda jest gorzka i bolesna. Czy ktoś z nas-
choć raz- nie pomyślał o tym, że ma kochające dzieci, które na starość wyciągną
do niego rękę, gdy będzie tego potrzebował. No kurde taka jest prawda.
Jeszcze 20-30 lat temu czyli w
czasach młodości naszych mam, kobieta, która nie urodziła dziecka do 25 roku
życia była obgadywana na lewo i na prawo. Dziś 25 letnia kobieta to studentka,
która zaczyna swoją drogę zawodową. Dopiero co poznaje swojego partnera.
Dziecko w takim momencie? Nie. A co z mieszkaniem, pracą, przecież trzeba jakoś
wyżywić i zapewnić byt. Wiele razy słyszałam od różnych osób, że po wojnie czy
za komuny było bardzo ciężko, a mimo to dzieci się rodziły i jakoś się żyło.
Tylko czy właśnie chodzi o to jakoś? Kto chce z nas żyć jakoś? Cos pożyczę, coś
sprzedam, coś zarobię- jakoś to będzie. Za komuny nie oszukujmy się nie było
nic w sklepach, ale każdy miał pracę, z mieszkaniami było średnio, ale były, ba
nawet można było dostać mieszkanie na zapis
lub jeśli się należało do jakiejś organizacji czy partii. Czy dziś tak
jest? Wynajem kawalerki to często Ok. 1500 zł czyli jedna pensja. A trzeba cos
jeść, w co się ubrać, nie mówiąc już o pampersach czy wizytach u lekarza. Wiele
młodych mieszka z rodzicami na kupie, bo nie mają szans na mieszkanie, a na
wynajem ich podobnie nie stać. Własne mieszkanie choćby na kredyt to dziś wśród
20- latków rzadkość. Stąd też ta granica się przesunęła za 30, a nawet bliżej 40. Ludzie
nie chcą bylejakości, chcą godnego życia, którego muszą się dorobić w
bólach.
Od wyjątki od reguły. Znam również osoby, które w bardzo młodym
wieku założyły rodzinę. Miały po naście lat, nie wiele pond 20. U rodziców
mieszkając wspólnie sobie radzili. Znam i takich, którzy wytrwale w równie
młodym wieku poszło na swoje i wypruwało sobie żyły, ale chciało być samodzielnymi.
Są różni ludzie, każdy z nich ma różne priorytety.
Małe dziecko w pewnym stopniu
ogranicza. Jadąc z nim na wakacje nie pójdziemy już na balangę, chyba, że mamy
je z kim zostawić. Dziecko wymaga opieki i ciągłej uwagi. Szczególnie matki w
najmłodszym wieku. Jest to tak ważne. Z drugiej strony patrząc, wakacje z takim
małym szkrabem mogą być równie piękne. Może trochę inne, bardziej
zdyscyplinowane, naznaczone większym poświęceniem dla małego człowieka, ale
równie fajne. Z maluchem można jechać nie tylko nad nasze morze. Wracając z
Cypru w samolocie była młoda kobieta, która jeszcze malucha karmiła piersią,
leżał jej grzecznie na kolanach przez cały lot. Nie wyglądała na kogoś kto miał
nie udane wakacje.
Uważam, że wszystko można trzeba
tylko chcieć. A dzieci są cudem, które zmieniają nasz życie na lepsze. Choć
czasami jest skromnie i nie do końca idealnie, jeśli w domu jest miłość
kochających rodziców, dziadków i samych maluchów, przetrwamy najgorszą burzę.
Jeśli okażemy miłość naszym maluchom, w przyszłości z pewnością będziemy mieli
z nimi dobry kontakt i zaprocentuje to głęboką więzią, choć są i wyjątki od
reguły.
Pozdrawiam Ruda
Mam 25 lat. Moja mama mi wypomina, że ona w moim wieku miała już trójkę dzieci. Ja nie wiem co mam o tym myśleć. Rozmawiałam o tym z chłopakiem, on stwierdził, że dziecko dopiero wtedy, kiedy chociaż on zacznie lepiej zarabiać. Czy to w dzisiejszej Polsce jest możliwe? Żeby wszystko zależało od pieniędzy. Ja też wiecznie młoda nie będę... Boję się, że jak już będzie ten czas, kiedy będzie można się starać o potomka, bo będzie za co żyć, to będzie już za późno... Bo wiadomo kiedy menopauza przyjdzie?
OdpowiedzUsuńMój chłopaka mówi to samo -,-
UsuńMoja mama też często mi wypomina wiek. Teraz gdy wiem, że jestem w ciąży jednocześnie się cieszę, z drugiej strony martwię czy finansowo damy rade.
UsuńOdwrotu nie masz. JAKOŚ sobie poradzicie. Myśl pozytywnie :) Ja trzymam za Was kciuki :)
UsuńZaczytałam się w tym tekście i przyznam że myślisz bardzo podobnie do mnie. Priorytety większość młodych ludzi są jakby to ująć ,,chwilowe" No bo trzeba mieć nowe auto bo inni mają a my nie, trzeba mieć mieszkanie pełne luksusu bo skromnego nie wypada... można gadać tak bez końca. Być może przez to że jestem wychowana w wieloosobowej rodzinie mam inne podejście do życia, nie zależy mi na szpanowaniu i imponowaniu innym nie biorę udziału w tym chorym wyścigu. Co prawda owszem człowiek jest na dorobku i zawsze o czymś tam marzy, jednak ja nie uzależniam od tego mojego szczęścia. Bo co z tego że mamy wszytko super : samochód, markowe ciuchy i Bóg wie jeszcze co, skoro ludzie którym chcemy zaimponować nie widzą tego bo sami chcą zajść jak najdalej ? To takie zastępowanie radości na chwilę, mamy już jedno i chcemy kolejne itp... jednak z czasem oglądając się do tyłu uświadamiamy sobie, że na rodzinę jest już za późno. Wtedy otaczają nas same piękne rzeczy ale my sami czujemy pustkę i brak. Rzeczy materialne nie trwają wiecznie, a posiadanie rodziny i wspomnienia są bezcenne i nie da się ich kupić na wyprzedaży. Uważam że macierzyństwo to piękna rzecz i wcale nie ogranicza życia. Zmienia je i to według mnie na lepsze. Mamy dla kogo żyć, nasze życie się wypełnia. Doceniamy bardziej to co mamy i cieszymy się z każdej chwili. Nikt nie powiedział, że macierzyństwo jest łatwe i nie sprawia problemów, jednak tutaj warto zaryzykować. Ja to zrobiłam i nie żałują a teraz nie mogę się doczekać kiedy pierwszy raz wezmę małą w ramiona. Nie ma nic piękniejszego niż miłość, a ta z której rodzi się nowe życie może być niczym innym tylko cudem.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z każdym słowem poprzedniczki i myślę identycznie. Również wczytałam się w posta i oprócz powyższych refleksji dodałabym jeszcze to, że macierzyństwo to chyba najlepsza rzecz jaka się może człowiekowi przydarzyć w życiu. Owszem bywają ciężkie momenty i czasem człowiek bywa zmęczony do granic możliwości, ale kiedy popatrzy się na ten mały cud, kiedy dziecko się uśmiechnie (zwłaszcza pierwszy raz świadomie), a potem nabywa coraz nowych umiejętności, rozwija się, to zapomina się o wszelkich niedogodnościach. Daje ono dużo więcej szczęscia niż to, z czego ewentualnie trzeba zrezygnować (imprezy, wolność wyjścia kiedy się chce i gdzie się chce, czy jakieś ewnetualne dobra materialne). Co do nieprzespanych nocy, to najwięcej ich jest na samym początku, ale po kilku miesiącach, czasem nawet już tygodniach wszystko się normuje i dziecko też śpi w nocy, więc to nie jest tak, że decydując się na dziecko nie będzie się można wyspać przez najbliższe 3 lub 5 lat. Owszem, bywają i noce, gdy dziecko choruje i trzeba czuwać, opiekować się nim, ale to zdarza się na ogół raz na jakiś czas ;)
UsuńCo do tej starości, to myśląc o dziecku nie wybiegałam aż tak daleko w przyszłość, bo tak naprawdę, to nie można przewidzieć co czeka człowieka i jak długo będzie żył. Nie wiadomo także jak będzie się układać życie dziecka, bo patrząc teraz po ludziach wokół, to często bywa, że dzieci wyemigrowały do innego kraju lub miasta, tam mają pracę i tę pogoń za zapewnieniem sobie odpowiednich warunków (lub własne dzieci i masę obowiązków, małe mieszkanie, itd.) i też nie mają czasu lub możliwości, aby wziąć starych czy schorowanych rodziców do siebie i się nimi opiekować i nierzadko rodzice także lądują w domach opieki, choć pewnie nadal więcej tam ludzi nie mających bliskich krewnych.
Nic nie dodam powiedziałyście wszystko
UsuńMoje krótkie zdanie: Ngdy nie jest czas na dziecko, ale, gdy przyjdzie, to czas zawsze się znajdzie :)
OdpowiedzUsuńsłusznie
UsuńBardzo dobrze napisałaś! Widzę, że myślisz podobnie do mnie :-) Niedawno skończyłam 30 lat, od ponad 4 jestem mężatką, a od ponad roku także mamą :-) Uważam, że macierzyństwo to najpiękniejsza rzecz jaka mogła mi się w życiu przytrafić! Oczywiście to nie jest prosta sprawa ( choć ostatnio usłyszałam od pewnej bezdzietnej, że ja i tak nic nie robię tylko wychowuję dziecko, a poza tym to żadna filozofia ). Są dni kiedy mam ochotę zakopać się pod koc i z niego nie wychodzić, a tu niestety mój synek jest na etapie nauki chodzenia więc wszędzie go pełno i potrafi tak wyssać ze mnie resztki energii, że nie mam na nic siły...Mam mniej czasu dla siebie, przestałam ćwiczyć ( kiedyś biegałam i ćwiczyłam po 4-5 razy w tyg.), mam cały czas +5 kg po ciąży, często nie mam czasu ani ochoty ładnie się ubrać i zadbać o siebie, ani nie wydaję już na siebie tyle kasy co kiedyś, bo wolę kupić synkowi nowe ubranko czy buciki niż sobie, ale i tak nie zamieniłabym tego na nic innego! Wśród znajomych też mam wiele par 30-35, które absolutnie nie myślą o dzieciach i sądzą, że byłby to "zamach na ich wolność", a tak mogą imprezować, zwiedzać świat i codziennie latać na siłownie...tylko po co? myślę, że w życiu są dużo ważniejsze rzeczy niż kasa i ładny wygląd ( choć to oczywiście jest bardzo ważne i pomocne w wielu kwestiach ).
OdpowiedzUsuńAle się rozpisałam :-)
Dziękuje za odwiedziny :-)
Pozdrawiam :-)
cieszę się, że się rozpisałaś, zgadzam się zdecydowanie z twoją wypowiedzią
UsuńJa mam 23 lata ale chce chociaż odrobinę ustabilizować swoje życie. Myślę, że za 3-4 lata już będzie to możliwe!
OdpowiedzUsuńja mam 26 i stwierdzam, że nigdy nie ma dobrego czasu na to
UsuńTeraz dziecko odsuwane jest czesto na dlaszy plan a bo to brak pieniedzy mieszkania ciężkie czasy są
OdpowiedzUsuńNiestety, kiedyś ludzie choć bieda była bardziej brnęli w rodzinę. Teraz niestety pieniądz jest na pierwszym miejscu, ale nie ma też się co dziwić
Usuń