2016/04/29

0244 zakupy, zakupy, zakupy...



Poród już coraz bliżej. Zostało w zasadzie dwa miesiące. Gdy w 24 tygodniu dowiedziałam się, że w brzuchu noszę córkę popadłam w wir zakupów. Ciuszki widziałam wszędzie. Sukieneczki, kolorowe body, buciki. Czy mamuśki zawsze tak mają? Podobno tak.
Zdałam sobie sprawę, że wyprawka dla dziecka wcale nie jest taka tania, ale bez przesady nie są to wygórowane koszty. Oglądałam wiele filmików na YT , rozmawiałam z niejedną mamą i każda w koło powtarzała, że wyprawka dla maluch jest bardzo droga. Jedna z youtuberek stwierdziła, że na początek trzeba wydać w granicach 5-8 tysięcy! Słuchałam i się pod nosem lekko śmiałam, bo wydawało mi się to chore, a za tą cenę można kupić nie najgorszy samochód. Owszem, gdy chcemy kupić wypasiony wózek z bajerami i łóżeczko z najdroższego sklepu plus masę ciuszków z Zary to taka kwota jest adekwatna. Pytanie tylko PO CO?



Nie jestem sknerą, na dziecku nie chciałabym oszczędzać, ale nie widzę i czuję potrzeby, by kupować jakiś nie wiadomo jaki super wózek z 2-3 tysiące. Zdecydowaliśmy się na dość tani wózek głęboki za ok. 650 zł. Zakupiony na allegro. Nie chciałam wózka 2 w 1 ani 3 w 1. Po pierwsze jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego, a poza tym mamy w głowie plan, by za ciosem urodziło się drugie dziecko, więc gdy pierwsze będzie w spacerówce, potrzebny będzie wózek głęboki. Zatem zakup dwóch oddzielnych wydawał nam się bardziej sensowny.

Łóżeczko też nie wybrałam z najwyższej półki. Zakup za tysiąc złotych wydawał mi się zbędny. Mam porównanie względem mojej znajomej, która zakupiła właśnie takie drogie łóżeczko, markowe w jakimś sklepie dla dzieci. Równie dobre okazało się to z allegro za raptem 180 zł. Nie jest jakimś odpadkiem, nie śmierdzi farbą, więc płacenie za markę wydało mi się śmieszne. 

Ubranka. Można nakupować siatami ciuszków w H&M, Zarze, C&A itd. Są mamy, które brzydzą się ubrankami z drugiej ręki. Jak nie. Sporo rzeczy kupiłam w Pepco, wszystkie 100% bawełna. Wiele wylicytowałam używanych na allegro czy zakupiłam w miejscowym lumpeksie. Nie mam nic przeciwko używanym ciuszkom dla dzieci. Wystarczy je wyprać w 60C, wyprasować i dziecko śmiało może je nosić. Tym bardziej, że nie oszukujmy się, takiemu maluchowi przez pierwsze 6 miesięcy tu się uleje, tam zwymiotuje, czy "po domu" musi nosić markowe ciuszki? Owszem na wyjścia w gości, do lekarza trzeba mieć coś ładnego, żeby nie robić sobie wstydu, że sprane łachy dziecko nosi, ale w obrębie domu wydaje mi się to zbędne. A używane ciuszki można kupić na prawdę za grosze. Mam całą komodę wypakowaną po brzegi, a zapłaciłam za ubranka może 200 zł i starczą mi na kilka miesięcy. 

Dodatkowo "pierdoły" typu smoczek, butelka, pościel, karuzela na łóżeczko czy przewijak to też nie są jakieś mega wydatki. Zamówiłam wszystko przez internet u jednego sprzedawcy płacąc za jedną przesyłkę kurierską. Dodatkowo od razu do paczki wrzuciłam sobie rzeczy, które mi się przydadzą w szpitalu typu podkłady na łóżko, podkłady poporodowe, majtki jednorazowe, wkładki laktacyjne i kilka innych pierdułek. Za całą pakę zapłaciłam ledwo ponad 280 zł. 

Sporo kupowałam wcześniej systematycznie. Uniwersalne ubranka gdy nie znałam jeszcze płci, kocyk, pieluchy tetrowe, stanik do karmienia. Nie chciałam zostawiać tego na sam koniec, więc zakupu dodawałam na raty z każdej wypłaty jakieś drobiazgi, tym bardziej, że i tak muszę to kupić. Uważam, że to też jest jakieś wyjście. Dodatkowo nie szykowaliśmy osobnego pokoju dla maluch, bo nie mamy za bardzo miejsca, a łóżeczko zmieściło się w sypialni.

I mówiąc szczerze ze wszystkim zamknęliśmy się w kwocie ok. 1800 zł, bo do tego doszła jeszcze komoda na ubranka i fotelik samochodowy. A zatem nie trzeba kupować nie wiadomo czego i nie wiadomo za ile. Można wystroić dziecko za małe pieniądze, a wózek nie musi być z najwyższej półki. Zawsze można kupić używany. Dziadkowie też mają zawsze jakiś wkład w wyprawkę, podobnie jak chrzestni. Każdy, kto przyjdzie w odwiedziny z pustymi rękami nie przychodzi. 

Uważam, że trzeba w tym wszystkim zachować zdrowy rozsądek. Jeśli kogoś stać i ma takie potrzeby, może sobie wydać dziesiątki tysięcy. Jego wola. My takiej potrzeby nie mieliśmy. Jestem zadowolona z zakupów, ale cały czas oczy mi się świecą jak widzę przecudne sweterki, sukieneczki. Powstrzymuje się, bo mam tego masę, często też są to większe rozmiary, które mała ubrałaby dopiero za rok. Więc nie widzę sensu. Nie zmienia to jednak faktu, że oszalałam na tym punkcie. 

A jakie jest wasze zdanie na ten temat?

2016/04/24

0243 wyniki konkursu

Witajcie.

Strasznie dawno mnie tu nie było. Mówiąc szczerze nie zaglądam ani na bloga własnego ani na inne.

Pochłania mnie urządzanie kącika dla dziecka, zakupy gadżetów, ubranek, wizyty lekarskie.
Zupełnie nie mam czasu na bloga.


Ale czas wrócić i od razu mam dla was wyniki konkursu.

Przeczytałam wszystkie wasze odpowiedzi i najbardziej podobała mi się odpowiedź:


Karoliny Basek z bloga Kobiecy świat widziany moim okiem.


Wysyłam maila i czekam na podanie adresu.

A do was wracam niebawem z nowymi postami, mam sporo nowości do pokazania, mnóstwo ciuszków z lumpka do zaprezentowania.

Buziaki

2016/04/13

0242 świeca Village Candle African Safari- recenzja



Tą malutką świeczkę znalazłam w jednej z paczek z wygraną w rozdaniu. Przez folię zapach całkiem mi się podobał i byłam bardzo ciekawa jak zapach rozwinie się po zapaleniu. To mój pierwszy produkt tej firmy, do tej pory używałam tylko YC.




Nuty zapachowe - cytrusy, drzewo cedrowe, kadzidło i piżmo

Po zapaleniu zapach był bardzo słaby, żeby w ogóle go poczuć trzeba było podejść do świeczki. W pokoju nie wyczuwałam ani trochę jego nut. Nie wiem czy coś z moim nosem nie tak, czy ta świeczka to bubel, ale ja nic nie czułam. W bliskiej odległości owszem zapach był przyjemny, takie pomieszanie kadzidłowego zapachu ze świeżością, ale jego moc nie była powalająca. Generalnie słabizna jak dla mnie. Z woskami YC nie ma dla mnie porównania. Liczyłam na znacznie więcej.

Może trafiłam na bublowaty egzemplarz. Pojęcia nie mam, ale nie jestem zadowolona. 

Koszt to ok. 12-13 zł.


Osobiście nie polecam, ale jestem waszej opinii- znacie ten zapach, albo produkty tej firmy? Jakie macie odczucia?

2016/04/08

0241 Ruda piecze chleb czyli moje nowe wcielenie



Chemia jest we wszystkim i nie ma co do tego wątpliwości. Stąd też wiele osób przez ostatnie kilka lat zaczęło stawiać na zdrową żywność. Problem polega na tym, że ta owa żywność wcale do tanich nie należy, o czym miałam okazję się przekonać. Kilka tygodni temu mój partner pojechał na coś w rodzaju targów ekologicznych. Wielu lokalnych gospodarzy sprzedawało tam mięso, jajka czy chleb. Wszystko naturalne, bez chemii. Ceny zwaliły mnie z nóg. 10 jajek kosztowało 20 zł, a bochenek chleba blisko 15 zł. Biorąc pod uwagę, że u nas bochenek idzie w 2 dni, musiałabym 300 zł miesięcznie wydawać na sam chleb! 

Postanowiliśmy spróbować zatem upiec go samemu, bo przecież to nie może być takie trudne. Znaleźliśmy w internecie przepisy, najpierw on się w to wkręcił, ale z racji tego, że jestem teraz w domu z wiadomego powodu, zaczęłam sama pichcić. I uwierzcie mi tak mi się to spodobało i posmakowało, że nie sięgnę już po chleb pszenny chociażby z Biedronki. 

Aby upiec pyszny chleb nie potrzeba wcale wypiekacza, drogich robotów i nie wiadomo czego. Wystarczy zwykły litrowy słoik, mąka, woda, dodatki np. słonecznik i zwyczajna metalowa keksówka do kupienia w markecie czy sklepie typu Pepco za kilka złotych i najważniejsze waga kuchenna najlepiej z opcją tarowania (ja swoją kupiłam za ok. 30 zł). Proste co? Aha zapomniałam jeszcze o odrobinie cierpliwości. 










Zaczynamy od zrobienia zakwasu. 

Do słoika (ja swój kupiłam w Pepco za chyba 8 zł) wsypujemy 50g mąki żytniej (swoją kupuję w Tesco za ok. 3 zł) i zalewamy 50g wody letniej lub mineralnej niegazowanej. Po wymieszaniu wstawiamy do lodówki na 24 h przykrywając ściereczką. Czynność powtarzamy co 24h przez 6 dni. Dopiero po 6 dniach zakwas na tyle sfermentuje, że staje się zakwasem, więc na pierwszy chleb  trzeba trochę poczekać. 
Później zakwas trzeba w miarę regularnie "dokarmiać", żeby był na kolejne chlebki za każdym razem 50g mąki i 50g wody.

Teraz pora na zaczyn

Do miski najlepiej plastikowej wkładamy 60g naszego zakwasu 6 dniowego, zasypujemy 200g mąki żytniej i zalewamy 300 g wody letniej lub mineralnej. Mieszamy i odstawiamy na minimum 12 h do wyrośnięcia w ciepłe miejsce pod ściereczkę.

A teraz ciasto właściwe

Do naszego dzień wcześniej zrobionego zaczynu dosypujemy 300g mąki żytniej, 1 łyżkę soli i wlewamy 250 g wody. Możemy dodać 120-130 g słonecznika łuskanego (do kupienia w Biedronce za ok. 3,50), siemię lniane, pestki dyni, sezam co kto lubi. Ja zazwyczaj dodaję słonecznik. 

Po wymieszaniu wysmarowujemy keksówkę masłem i wysypujemy mąką, wykładamy całe ciasto, dociskamy i owijamy keksówkę folią przezroczystą lub zwykłym workiem. Zostawiamy na minimum 3 godziny w ciepłym miejscu. Ja staram się to robić wieczorem i zostawiam foremkę do rana. Nic się temu nie dzieje. 

Nastawiamy piekarnik na 230C i pieczemy 15 minut. Po tym czasie zmniejszamy temperaturę do 180-200C i pieczemy kolejne 15 minut. Następnie wyjmujemy chleb z formy (będzie już twardy i zbity, łatwo wysunie się z foremki) i sam bochenek wstawiamy na kolejne 15 minut. Po 45 minutach chleb mamy gotowy. 









Trzeba dać mu z 2-3 godziny na wystudzenie. Jeśli trzymamy go w worku i chlebowniku, postoi spokojnie 4-5 dni do tygodnia. Nic nie spleśnieje, nie zrobi się zielony, jak to bywa ze zwykłym chlebem. Mało tego im dłużej stoi staje się bardziej elastyczny i łatwej się go kroi. Jest ciężki, zatem 2-3 kromki starczą by się najeść. Nie wyobrażam sobie już kanapki ze zwykłym chlebem białym. Nie dość, że razowy jest zdrowszy, nie ma w nim chemii to satysfakcja, że zrobiłam go sama jest bezcenna. 
No dobra, ale spójrzmy jeszcze na koszt takiego chleba. 6x 50g mąki plus 200g do zaczynu i 300g do ciasta właściwego daje nam 800g mąki. Kilogram w Tesco to ok. 3 zł. Wody nie liczę, sól każdy z nas ma w domu. Koszt 300g paczki słonecznika to 3,50zł co starczy nam na 3 bochenki. Do tego trzeba doliczyć prąd za wypiek, ale to powiedzmy pomijamy. 

Zatem koszt takiego chleba to ok. 4 zł. 

U mnie w miejscowej piekarni ceny wahają się od 3,50 do 6 zł za taki chleb. Czyli koszt jest porównywalny. Satysfakcja z domowego wypieku bezcenna. 
Trzeba się trochę namachać, namieszać i czekać, ale uwierzcie mi własnoręcznie upieczony chlebek, zdrowy, bez konserwantów, syty

Serdecznie was zachęcam do wypieku domowego zdrowego chleba
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka