2014/12/30

0083 tusz do rzę Wibo Boom Boom czy wielkie bum??



Zbliża się koniec roku. Dla mnie to magiczny czas, bo wtedy obchodzimy rocznicę. Ale również mija kolejny rok, stajemy się starsi, mamy plany i marzenia. Koniec roku to też czas zabaw sylwestrowych, na które wiele pań się stroi. Świetny strój nie ma racji bytu bez świetnego makijażu, a jak makijaż to rzęsy. 

Tylko czy nowa maskara Wibo może dać nam efekt bum w sam raz na sylwestra?






Opakowanie jaskrawo zielone od razu rzucające się w oczy. wewnątrz mamy czarny tusz i ... mega szczote




Jak widać szczota jest gruba i sylikonowa. Osobiście całkiem takie lubię, po doświadczeniach z maskarą Avonu Super Shock, która miała zbliżoną szczoteczkę. 

Jednak pojawia się problem, którego nie miałam z tamtą maskarą ani razu. Szczotka Wibo zbiera zbyt dużo tuszu na sobie, który jest rzadki. Żółty Lovely zgęstniał mi fajnie po 2 tygodniach ten po 3,5 nadal jest wodnisty. Malując nim rzęsy zawsze się upaćkam, co jest koszmarem. Szczoteczka z Avonu miała dłuższe włoski, szerzej rozstawione, przez co nie zbierała tyle produktu i nie napaćkaliśmy się nią jak tym tuszem. Skleja moje rzęsy, a co najgorsze zostawia na nich grudki!!! Na samych końcach malutkie kuleczki. Brrr ohyda.Nie jest to przyjemny widok. Czytałam na jej temat przeróżne opinie, jedne dziewczyny ją chwaliły, inne wręcz przeciwnie. Zaletą tuszu jest piękny czarny kolor i fakt, że się nie osypuje w ciągu dnia. Jednak posklejane i sztywne rzęsy nie są zbyt ładnie wyglądające.

Efekt jest po prostu wstrętny. Nakładając 1 warstwę wyglądam jakbym nałożyła 2-3 i nakitowała tego tuszu od cholery. Strasznie mi się to nie podoba. Nie umiem zbytnio robić zdjęć rzęsą, ale wygląda to mniej więcej tak.






Zdjęcia są beznadziejnej jakości, ale mój aparat nic innego nie pokaże. Wierzcie mi efekt na rzęsach kiepski.


Buziaki Ruda

2014/12/26

0082 baza Artdeco czy faktycznie najlepsza z baz?



Witajcie kochani:)
Jak wam mijają święta? U mnie śniegu jak na lekarstwo, mrozu również, smutno:( ale jest barszcz z uszkami:)


Dziś notka na temat znanej w blogosferze bazie do powiek. 

.......

.......

Moje powieki bez bazy nie istnieją. Dosłownie. Wszystkie cienie bez względu na cenę zbierają się w załamaniu tworząc krechę. Niestety są tłuste i niczego nie utrzymają bez bazy. Bywa, taka natura. Jak dotąd produkt z Hean sprawdzał się u mnie bardzo dobrze i nadal się sprawdza, ale, że jestem babą postanowiłam potestować coś innego. No i padło na znaną wszystkim bazę Artdeco.






Baza zamknięta jest w słoiczki plastikowym. Pojemność 5 g. Kolor bazy to beżowy z drobniutkimi drobinkami, które są niewidoczne na powiece. Ma konsystencję kremu, jest bardzo delikatna. Ładnie rozprowadza się na powiece, gładko, dobrze wnika w skórę, nie zostawia smug. Drobinki w żaden sposób nie przebijają. Sam produkt nie roluje się na powiece. Pachnie neutralnie. Co do trzymania się na niej cieni, bo to kwestia zasadnicza. Muszę przyznać, że jest dobra w te klocki, a jej sława wcale nie jest nad wyraz przesadzona. Po zrobieniu makijażu o 7 rano spokojnie trzymają się do 18-19. Nie rolują, nie znikają z powieki. Są na powiece i już. Baza również podbija ich kolor. Stają się intensywniejsze i bardziej wyraziste. Dobrze zlepiają się z nią nie tylko te markowe, ale i bazarowe produkty. Nie ma reguły.

Koszt bazy Artdeco to 30-50 zł. Na allegro można ją spotkać za ok. 30 zł, stacjonarnie widziałam po 40-45, nawet 50. Warto zakupić więc produkt w sieci. Może nie jest to najtańsza baza pod cienie, ale z pewnością jest wieloletnia sława zrobiła swoje i nie jest przesadzona, bo produkt jest bardzo dobrej jakości. Porównując ją z tańszą z Hean, obie są świetne. Na korzyść Hean przemawia niska cena i fakt, że za nią mamy 3x więcej produktu, jednak Artdeco mimo, że jest sporo droższa, zasługuje na swoją chwałę.



Moja ocena:
9/10

- za cenę


Pozdrawiam 

Ruda:*

2014/12/22

0081 ostatnie zdobycze kulturalne Rudej + wyniki rozdania




Hej:)

Ja zapewne wiecie czytając mojego bloga jestem zwolenniczką kupowania oryginalnych płyt. Ściąganie muzyki z internety i tylko takiej przestało mnie rajcować dawno temu. Wiem, że są tego zwolennicy i przeciwnicy. Moje hobby nie jest najtańsze biorąc pod uwagę, że przyzwoita płyta kosztuje średnio 30-40 zł. Jednak po wypłacie mogę sobie pozwolić choć na jeden taki zakup:)

Do rzeczy co ostatnio kupiłam/dostałam:)



Tą płytę sprawiłam sobie sama, chodziła za mną długo. Ta młoda osóbka nie śpiewa, tworzy muzykę instrumentalną, której najważniejszym elementem są skrzypce. Brzmi to genialnie. Nie jest to muzyka poważna. Skrzypce są w wersji elektro i choć nie lubię takiego gatunku to ta dziewczyna tworzy coś fantastycznego. Ta płyta jest jej pierwszą już zbieram pieniądze na kolejne.

To największy jej hit od którego wszystko się zaczęło




Coś dla fanów Władcy Pierścieni 




A to jedno z ostatnich jej dzieł trochę przypominające irlandzką muzykę





Ostatnia płyta naszego polskiego zespołu Coma. Kupiłam z miłości i uwielbienia do ich muzyki i tekstów. Jedna piosenka jest moim faworytem inne są niezłe, są i moim zdaniem kiepskie. Ale nie żałuję, bo ta płyta to obowiązkowa pozycja dla fana Piotrka Roguckiego.


Mój faworyt



Lubię lubię



I jak to mówię krwista piosenka






Debiut Sylwii Grzeszczak i jej obecnego męża. Zanim zorientowałam się, że to fajny krążek zniknął z Empików. Niedawno znów się pojawił i wiedziałam, że wydam na niego każde pieniądze. Świetny duet, świetne głosy, harmonia. 


Chyba największy przebój z płyty


A tą piosenkę lubię najbardziej




Dawid, Dawid. Nie przepadałam za nim początkowo, aż w moje ręce nie wpadła jego płyta (dziękuje). Teraz wiem, że się myliłam, bo Dawid ma wielki talent, cudowny głos i niesamowitą wrażliwość. Zasłużenie wygrał Xfactor. 


Moja ulubiona



I najbardziej znana






Ostatni album mnie rozczarował. Więcej na nim jest smętnych, jesiennych piosenek, mniej żywych, skocznych, zwariowanych, z których słynie zespół. Nie wiem, może muszę dać jej jeszcze szansę, na razie jedynie dwie pierwsze piosenki mi się podobają. Ale mimo tego Mikołaju dziękuję...


Tańczmy.....




Mój faworyt







Płyty The best of to niesamowity wynalazek. Zbierają największe hity w jedną płytę, co jest oszczędnością kasy i miejsca:) Zespół Nickelback to klasyk rocka, uwielbiam głos wokalisty, chrypę i styl grania. Są fantastyczni i niepowtarzalni. Zespół ma mnóstwo hitów, znanych z radiowych anten ciężko wybrać jeden czy dwa. Warto zakupić tą płytę. 


Moi faworyci












A na koniec książka. Jak wiecie bardzo lubię książkę "My dzieci z dworca ZOO", o które pisałam TU
Znalazłam w Empiku coś w rozaju drugiej części czyli książkę, która jest kontynuacją losów głównej bohaterki. Opisuje w niej jak walczyła z nałogiem, jak zaczęła żyć na nowo i założyła rodzinę. Kupiłam ją z ogromną ciekawością. Mam nadzieję, że czas pozwoli mi szybko ją przeczytać:)




No i jeszcze wyniki, wyniki:)

Paletka cieni leci do............................................... 




Daaisy K




To tyle kochani.

Pozdrawiam 

Ruda:*


P.S zapomniałam wam pokazać nagrodę jaką wygrałam na blogu Julki- Ambasada urody:)


Cudownie zapakowana jak w Mintishop:)

Jeszcze raz dzięki





2014/12/18

0080 moje kredki do oczu



Witajcie,

dziś chciałam wam pokazać moją bardzo skromną kolekcję kilku kredek do oczu jakie mam. A więc bez zbędnych wstępów do dzieła




1. Turkus z Biedronki




 Miała być piękna, lazurowa i miękka- okazała się szara, twarda i nijaka. Za to jako baza na którą nakładam cień sprawdza się spoko. recenzja TU




2. Zwyczajna z Inglota




Najzwyklejsza kredka, twarda, ale nie tak nie przystępna jak ta z Biedry. Ładny kolor, trwała, numerek nie wiadomo jaki


3. Śliwka z Avonu




Kredka żelowa, miękka i ładnie fioletowa. Świetna jako baza i jako kredka do kresek. Można nią bawić się jak pędzelkiem


4. Klasyk żelowa Super Shock




Wystarczą dwa słowa- czarna i miękka. Jest jak masło. Nie odbija się, nie roluje. Ideał


 

 5. Śliczna zieleń




Tą kredkę lubię wyjątkowo. Kosztowała mnie 4 zł, ma cudowny zielony kolor, który podbija tęczówkę i na dodatek jest trwała:)


6. Znów czarny Super Shock





Mam je dwie identyczne- dlaczego?- nie pytajcie


7. Agua Shock



Podobnie jak poprzedniczki miękka jak masło i trwała, no i ten kolor:)



A na dłoni w kolejności jak na zdjęciach





Dajcie znać jak się podobają.


Pozdrawiam Ruda:*

2014/12/14

0079 Krem z pieczarek czyli pyszna zupa o mało apetycznym kolorze



Hej kochani moi:)

Dawno na blogu nie pojawiły się żadne przepisy w zasadzie nie wiem dlaczego, bo cieszyły się popularnością. Dlatego postanowiłam dziś pokazać wam przepyszną zupkę idealną na jesienno- zimowe chłody, która smakuje obłędnie, a wygląda nieciekawie. 


Składniki
  • 2 litry wody
  • skrzydełko z kurczaka
  • 2 kostki bulionu grzybowego
  • 70 dag pieczarek
  • 4 marchewki
  • 1 pietruszka
  • 4- 5 ziemniaków
  • kubek śmietany 12% lub 18% ok. 250 ml
  • sól
  • pieprz
  • czosnek granulowany 2 szczypty


blender:)



W garnku wody gotujemy skrzydełko z kostkami i wrzucamy pokrojone w ćwiartki pieczarki. Jak puszczą wodę dorzucamy pokrojoną w większe plastry marchewkę i pietruszkę, potem ziemniaki. Wszystko gotujemy do miękkości i aż pieczarki puszczą kolor. Następnie przestudzamy troszczę i traktujemy blenderem do uzyskania gładkiej masy (oczywiście wyciągamy skrzydełko). Po zblendowaniu wlewamy kubek śmietany i doprawiamy solą, pieprzem i czosnkiem. Powinien nam wyjść gęsty krem w mało apatycznym mysim kolorze. Smak powinien rekompensować kolor:)



Można jeść sam krem, można z makaronem, można do tego przygotować bagietkę czosnkową. Zupa jest syta, gęsta i idealnie sprawdzi się na obiad lub kolację.






Wiem, że nie wygląda apetycznie, ale jest przepyszna:)


Pozdrawiam

Ruda:*

2014/12/11

0078 dobre cienie za 12 zł? Lovely i ich paletka



Witajcie, 

dziś chciałam wam pokazać dokładnie tą samą paletkę, która jest do wygrania w rozdaniu. A dokładnie czy za 12 zł możemy dostać 12 cieni dobrej jakości?

Nie zupełnie, ale...






moja opinia:

O firmie Lovely krążą różne opinie, jedni ją lubią inni wręcz przeciwnie. ja lubię. Co do paletki opakowanie jest ze średniej jakości plastiku, plus na przezroczysty przód, dzięki któremu widać kolory. Większość z nich to cienie perłowe, jeden (czarny) brokatowy, matów 3 na 12. Kolorystyka neutralna, brązy szarości. Idealne cienie do dziennego makijażu. No, ale teraz najważniejsze- PIGMENTACJA. Jak na 12 cieni za 12 zł jestem na TAK. Im ciemniejszy cień kolor mocniej napigmentowany. Czarny kolor po muśnięciu pędzlem zrobi nam czarną powiekę w całości. Jasne maty są w zasadzie nie widoczne, służą chyba do rozcierania lub jako cień bazowy. Mimo wszystko brązy i szarości wraz z czernią dają radę.





moja ocena
9/10
- za trochę liche pudełko



P.S Jeszcze parę słów dotyczących komentatora miesiąca. Ponownie dostałam wiadomości prywatne tym razem raczej w ciepłym tonie, nie tak jak ostatnio. Na razie robię test, jeśli się spisze tak jakbym chciała, to pozostanie taka formuła na dłużej, jeśli jednak zaspamuje mnie to to zrezygnuje. Zobaczymy.

Buziaki Ruda:*



http://rudywlos.blogspot.com/2014/12/0077-rozdanie-u-rudej.html

2014/12/08

0077 Batiste kontra Batiste czy kontra Isana+ ogłoszenia parafialne



Dziś mam dla was post o dwóch szamponach Batiste, w których weszłam w posiadanie przypadkiem. Jeden kupiłam od niechcenia w Biedronce, drugi wygrałam w rozdaniu. Do tej pory byłam wierna Isanie i jestem nadal, ale.... jest coś co zauważyłam po zużyciu dwóch opakowań. 










Szampon jest jak wszystkie w opakowaniu dezodorantu. Wystarczy psiknąć u nasady włosów, a spray zrobi swoje. Wmasowanie w wczesanie sprawia, że produkt staje się niewidoczny na włosach. Bo w czym problem? Ano w tym, że Batiste jak każdy tego typu produkt ma w sobie talk i pozostawia na włosach biały nalot, co nie wygląda dobrze na ciemnych fryzurach. Ta firma ma w ofercie szampon dla ciemnowłosych, którego nie miałam okazji testować (mogli by zrobić wersję dla rudzielców). Oba ładnie pachną, żółty wyczuwalnie egzotycznie. Mam porównanie tych dwóch "panów" z szamponem Isany. Różnica między Isaną, która jest równie popularna jest taka, że talk Batiste jest na włosach nie wyczuwalny, Isany tak. Jeśli ktoś ma nawyk macania się po włosach w ciągu dnia, to może go to wkurzać. Wadą tych szamponów jest ich dostępność. Nie każdy ma Hebe w swoim mieście, jedyne wyjście to zamawianie przez Internet. Cena ok 13-15 zł zależy gdzie. Nie jest to rzecz do codziennego użytku, bo kurde każdy z nas myje normalnie włosy, ale na awaryjne sytuacje sprawdza się dobrze. Polubiłam je, ten egzotyczny chyba bardziej niż ten bezzapachowy.

Czy jestem z nich zadowolona? Raczej tak. Raz, że to bardzo fajny wynalazek, dwa skuteczny, trzy ładnie pachnie. Gdyby jeszcze był dostępny w Rossmanie, który jest chyba wszędzie to był by wręcz idealny. 


MOJA OCENA:

9/10

- ZA DOSTĘPNOŚĆ



I jeszcze ogłoszenia parafialne:)

Pisałam na FB (nie wiem kto z was czytał), że postanowiłam wprowadzić nowość na blogu. Pojawili się top komentatorzy. Ostatniego dnia miesiąca a dokładnie pierwszego dnia kolejnego będzie wybierany komentator miesiąca jako ten, który zostawi na blogu najwięcej komentarzy. Taka osoba zostanie przeze mnie nagrodzona małym upominkiem. I teraz dwie rzeczy, bo już dostałam o to wiadomości prywatne:

1. To nie są wyścigi!!! Nie chodzi o nabijanie sztucznie komentarzy w celu "wyłudzenia" nagrody. Jeśli pojawią się takie sztuczne komentarze, co będzie widać po treści, taka osoba z pewnością nie dostanie nagrody. Nie chodzi mi o nabijanie statystyk, ale podziękowanie tym, którzy są ze mną regularnie. 

2. Jedna osoba zapytała mnie jakie przewiduje nagrody, drogie czy tanie i żebym wcześniej pisała co to będzie, żeby można było ocenić opłacalność- rozwaliło mnie to!!! Po raz kolejny powtarzam to nie są wyścigi. Nagrody będą skromne czasami fajny lakier do paznokci czy krem, może żel pod prysznic, może kolczyki. To nie będą wielkie paczki, raczej pojedyncze drobne upominki. Jeśli kogoś urażę (bo za mało)  sorry, ja uważam, że to fajna inicjatywa. 

3. Nikogo nie zmuszam do czytania mojego bloga, ani tym bardziej do pisania komentarzy, jeśli jednak podoba wam się taka forma podziękowania zapraszam do aktywności i czytania moich wypocin.  Chcę, żeby to wyszło naturalnie. Jesteście ze mną, czytacie moje wpisy i naturalnie wyrażacie swoje opinie. Ja nagradzam jedną osobę. Nie chcę, żeby ktoś mi zarzucił, że nabijam sobie komentarze i statystyki, bo nie o to mi chodzi, nie taki jest tego cel. 

Czekam na wasze opinie na temat mojego pomysłu


To tyle. Buziaki

Ruda:*

2014/12/04

0076 6 najczęstrzych błędów w makijażu



Hej hej:)

Dziś chciałam wam zaprezentować 6 MOIM ZDANIEM znaczących błędów w makijażu. Miało być 5, ale nie dało się pominąć żadnej z nich. Zgromadziłam je w formie obserwacji innych dziewczyn. I oczywiście, nie uważam siebie za nieomylną. Też popełniam błędy i wiem, że są one albo mogą być nie do zaakceptowania przez innych. 

Moje TOP 6 (kolejność przypadkowa)


1. Za ciemny podkład nałożony do linii żuchwy


Wiele razy czy to na ulicy, w autobusie czy pociągu widziałam dziewczyny najczęściej młode, które miały nałożony za ciemny podkład. Najgorzej wygląda to latem, gdy mamy odsłoniętą szuję, ramiona i ten fakt aż razi w oczy. Jeśli jest on tylko do linii żuchwy i odcina jasną szyję wygląda to tragicznie moim zdaniem. Lepiej nie malować się wcale niż robić sobie krzywdę. Wiem, że to sposób na opalanie sobie twarzy, ale nie tędy droga. 




2. Źle rozprowadzony bronzer


Ten błąd widzę u nastolatek najczęściej, które chcą być na siłę dorosłe. Nie dalej jak wczoraj wracając do domu minęłam dwie roześmiane 15 latki lub 16 latki, które nie dość, że ubrane jak latawice i kabaretkowe rajstopy i krótkie szorty (łe) to jeszcze na twarzy miały pomarańczową krechę od uszu do usta. Za ciemna, za duża, źle roztarta plama, która szpeci. Ja nie używam bronzera, bo nie umiem i wolę tego nie robić, niż zrobić sobie bubę. 



3. Za dużo tuszu, posklejane rzęsy


No cóż popełniałam ten błąd w gimnazjum, gdy szłam na dyskotekę i chciałam być mega fajna. Malowałyśmy się w toaletach, szalałyśmy z kosmetykami mamy i było mega. Nie ważne, że wyglądałam jak zombi, liczyło się to, że miałam firankę posklejanych rzęs i poodbijane ślady na dolnej powiece. A co tam, ważne, że mam rzęsiska:) Dostrzegam to stosunkowo często u młodych i u starszych i nie wygląda to apetycznie niestety. 





4. Odrysowane brwi od szablony


Nie mam nic do poprawiania kształtu brwi i malowania ich delikatnie cieniem. Ale ( pisałam o tym w poście 5x czego nie wolno kobiecie ) jeśli dziewczyna maluje brwi jakby flamastrem i to jeszcze od jakiegoś szablonu, to autentycznie zbiera mnie na wymioty. Rozumiem henna i te sprawy, ale taki permanentny makijaż brwi jest obrzydliwy. Strasznie nienaturalny. Nigdy tego nie zrozumiem, dlaczego dziewczyny robią sobie taką krzywdę.





5. Za jasne cienie / za ciemne cienie na powiekach


Ja bardzo lubię malować powieki różnymi cieniami, często wymyślam połączenia. Jednak użycie zbyt ciemnych kolorów spowoduje zmniejszenie się oka, a zbyt jasne moim zdaniem wyglądają tandetnie. Niektóre dziewczyny, co widziałam nie raz, robią to w sposób nieumiejętny. I choć ja nie uważam się za eksperta to nakitowanie sobie na całą powiekę pastelowego niebieskiego cienia i to grubą warstwą, nie jest apetyczne. Podobnie ciemnych, nawet czarnych odcieni. Nie wiem, czy niektóre dziewczyny nie mają lustra, ale niestety malować trzeba się umieć:)





6. Ciemna konturówka a wewnątrz jasny kolor ust


Tak malowała się 20 lat temu moja ciocia. Dziś jest to szczyt obciachu moim zdaniem. Niestety w ciągu ostatniego tygodnia widziałam co najmniej trzy kobiety mające tak pomalowane usta. Ok, jeśli konturówka jest w kolorze szminki i wyrównamy nią tylko obrys ust. Jeśli jest kilka tonów ciemniejsza, jest to dla mnie nie do zaakceptowania.



Czekam na wasze opinie

Ruda:*
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka