Dzisiaj kilka słów o kremie, który znalazłam w paczce Eveline. Przede wszystkim muszę wspomnieć, że nie jest on dostosowany do mojej skóry. Moja jest tłusta i mieszana, ten zaś jest do skóry suchej. Jednak nie skreśliłam do, tym bardziej, że są miejsca na mojej skórze gdzie widać ślady przesuszenia.
Krem zamknięty jest w zafoliowanym kartoniku, który zawiera bardzo dużo cennych i potrzebnych informacji. Po otwarciu kartoniku ukazuje nam się bardzo ładne opakowanie kremu, plastikowe, gustowne. Solidny plastik. Kremik zabezpieczony folią, to duży plus. Mamy pewność, że nikt przed nami go palcem nie macał. Krem ma lekką konsystencje, Nie należy on do gęstych treściwych mazideł. Pierwsze co mnie uderzyło to zapach. Ciekawy, słodkawy, z pewnością inny niż w wielu kremach, ale... dla mnie chwilami zbyt mocny. Po pierwszym użyciu wsmarowałam do również w dłonie i rozbolała mnie głowa od duchoty zapachu. Podobnie jak jeden wosk YC (Pink Sands jakoś tak) doprowadza mnie do nudności. To mnie w nim razi. Co do samej formuły. Krem jest lekki, dobrze się rozprowadza, a na przesuszone miejsca w okolicy brwi i nosa całkiem nieźle się spisał. Nakładałam do również pod makijaż, choć docelowo jest na noc. Nie przetłuszczał mi skóry. Nie wywołał też alergii.
Reasumując jest to dobry krem, ale zapach jest dla mnie zbyt intensywny w bliskim kontakcie z nosem.
Cena ok 15 zł
Moja ocena:
9/10
- za zbyt mocny zapach