2017/03/24

0297 Kolejna paleta cieni prosto z Chin





Jak wiecie jakiś czas temu bojąc się przeogromnie zamówiłam z Aliexpress paletkę cieni w tonacji złota i pomarańczu. Kilka dni później domówiłam wersję fioletową. Szybko żałowałam, ale gdy złota paleta do mnie dotarła i okazała się naprawdę fajna zmieniłam zdanie.

Ja wiem, że wiele z was boi się zamawiać kosmetyki z Ali. Ja też na tyle, że na podkład czy korektor albo krem bym się nie odważyła. Ale cienie zawsze nakładam na bazę, która jest barierą ochronną powiędzy cieniem i powieką stąd też obawy moje znacznie maleją. Poza tym jeszcze w liceum i przyznaję sie bez bicia nie raz chadzałam do miejscowego chińczyka po jakiś cień czy tusz do rzęs. Nigdy nic krzywdy mi nie zrobiło, żaden dermatolog na mnie milionów nie zarobił. Stąd też cieni zamawiąc sie nie boję.

Tak więc kolejna paleta wyglada tak:




Dokładnie jak poprzednia paleta ta rownież jest bardzo mała, a za razem poręczna. Idealna do torebki czy na wyjazd.


W środku mamy lusterko, które niewątpliwie sie przydaje oraz folie z numerami, która akurat niczego nie wnosi, ale ochrania lusterko przed zabrudzeniem.


Kolory to w połowie fiolety matowe oraz brązy i odcienie zlota już bardziej perłowe. W poprzedniej palecie było podobnie tam natomiast znajdowała się mieszanka brązu, złota i pomarańczu i burgundu.



Cienie z bliska wyglądają fajnie, może dla niektórych tandetnie, dla mnie są spoko. Jedna ich wada to to, że są małe, ledwie opuszek palca sie mieści. Gabarytem są połową cieni z paletki czekoladowej MUR.



No i pigmentacja na sucho. Całkiem fajna. Na bazie wyglada to znacznie lepiej. Wiadomo, że cudu za te 2,5$ nie będzie, ale jak na chińską paletę i za taką cenę uważam, że jest w porządku. Cienie mocno sie nie sypia, przyzwoicie sie rozcierają. Nie tworzą jednej szarej plamy. Na bazie trzymają sie spokojnie 7-8 godzin. Sama paleta jest solidna, nie łamie sie, zamknięcie jest ok.

Kilka osób mnie pytało czy śmierdzi chińską tandetą-może minimalnie. Generalnie smrodu jakiegoś nie ma. Nic nie uczula.

Mogę wam śmiało polecić.

2017/03/15

0296 pędzle z Aliexpress recenzja



Jakiś czas temu pokazywałam wam pędzle z Ali. Dziś coś więcej o nich.

Czekałam na nie 5 tygodni więc i dużo i mało. Przyszły zapakowane w folię i kopertę foliową. Nie zostały uszkodzone w transporcie.

A jak wyglądają?


Każdy pędzelek ma foliową osłonkę co jest bardzo fajne. Są to pędzle tylko co oczu, ewentualnie brwi i ust. Sztuk 12. Trzonki złote matowe, skuwka złota.


Jak widzicie są to śliczne puchacze


Z bliska są urocze i bardzo miękkie


A wizualnie mnie osobiście przypominają pędzle Zoeva. Jak widać nie są jednakowej długości ani grubości. 


A tu małe porównanie z pędzlem firmu Hakuro. Różnica w wielkości jest widoczna gołym okiem.

Co o nich sądzę?

Są małe i poręczne, bardzo lekkie. Włosie miękkie. Dobrze pracują, ładnie rozcierają. Myłam je już kilka razy. Myją się dobrze, włosie jest nadal miękkie, ALE...

...no właśnie. Na pędzlach o białym włosiu bywa, że ciemne cienie- czarny, ciemny brąz się nie domywają. Próbowałam mydłem, szamponem i olejem. Moczyłam je w płynie micelarnym i to o dziwo pomaga. Tak więc gdy je "kapię" w soboty najpierw moczę w micelu, a potem myję szamponem dla dzieci. Póki co nic się nie rozkleja.

Dobrze mi się nimi maluje, dobrze też trzymają się w dłoni. Nie śmierdziały tandetną chińszczyzną.

Póki co jestem zadowolona i polecam.

Zapłaciłam za nie nie całe 3$ TU 



Kupujecie na Ali??

2017/03/08

0294 8 miesięcy minęło jak jeden dzień...




Czas leci cholernie szybko. Zdałam sobie sprawę z tego gdy spojrzałam w kalendarz i uświadomiłam sobie, że moje dziecko właśnie kończy 8 miesięcy życia. A pamiętam jakby to wczoraj odeszły mi wody, jakbym to wczoraj przykładała ją pierwszy raz do piersi. Dopiero załatwiałam formalności związane z urlopem macierzyńskim, a już za chwilę będę musiała załatwiać kolejne tym razem dotyczące urlopu wychowawczego. 




Jak mi minął ten czas?

No cóż łatwo nie było i nie jest nadal, ale kto mówił, że macierzyństwo to miód i same przyjemności. Natalka jest bardzo wymagającym i absorbującym dzieckiem. Niewiele śpi w dzień od narodzin (w zasadzie wcale), w nocy budzi się co 30 minut, czasami co godzinę.  Bywały dni, że nie spała 2-3 doby, a ja razem z nią. Lubi być na kolanach i na rękach u mnie lub u swojego taty, mniej cieszy ją przebywanie w krzesełku czy kiedyś w bujaczku. Nie jest zadowolona jak zostaje w pokoju sama, gdy w tym czasie ja idę zrobić przysłowiowe siku. 
Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele jest w tym mojej winy, bo przyzwyczaiłam ją do noszenia na rękach i tak jej zostało. Ciężko było jednak odłożyć dziecko do łóżeczka by płakało całą noc. Mnie jej płacz doprowadza do szału i robię wszystko, żeby ją uspokoić. Wiele matek tak ma, a potem cierpi. 

Od swojej mamy i wielu koleżanek słyszałam, że dziecko jak nie ma kolki (a wiele dzieci nie ma) to przez pierwsze 3 miesiące je śpi i sra:) U nas nie było ani jednego takiego dnia. Od pierwszych dni spała mało. Był problem z karmieniem, bo pokarmu miałam mało, więc dokarmianie było konieczne. Apetyt miała spory, sen za to ją zupełnie nie rozkładał. Czy miała kolki? Miała, ale nie jakieś silne, jednak mimo to ostro dawała w kość. I daje nadal. 

Dziś ma osiem miesięcy. Apetyt ogromny, wcina kaszkę manną, zupki, które gotuję z prędkością światła:), chrupki, biszkopty, dopija mlekiem  i wodą z miodem (nic innego nie chce). Śpi nadal bardzo mało, mimo obfitej kolacji i leków łagodzących bolesne często w nocy ząbkowanie. Bawi się chętnie, ale tylko ze mną. Same zabawki w pustym pokoju cieszą jej oko minutę. Chętnie gaworzy i równie chętnie płacze wymuszając wiele rzeczy. Spacery polubiła, że bez przesady. Jest bardzo wrażliwa na dźwięki. I o ile trzaskanie drzwi na klatce schodowej czy dźwięk obcasów jej nie obudzi, tak szelest przewracania się w łóżku z boku na bok lub skrzypnięcie łóżka już i owszem. Często nie daje się odłożyć do łóżeczka. Jest usypiana kołysaniem (wiem, że wiele osób tego nie pochwala) i o ile na rękach zaśnie to momentalnie obudzi się, gdy poczuje, że wkładana jest do łóżeczka.  Czort mały. 

I choć są takie dni, że autentycznie padam na twarz ze zmęczenia, braku snu i jedzenia, mam ochotę zostawić wózek w sklepie i uciec jak najdalej, to widząc jej uśmiech albo słysząc słowo MAMA z jej ust miękną mi nogi i serce. Uświadamiam sobie wtedy jak wiele już z nią przeszłam i dałam radę, to każdy kolejny dzień będzie już tylko lepszy. Mam tylko nadzieję, że zdrowotnie nie posypię się do końca, bo ani moje kolano, ani biodro, które mocno ucierpiało przy porodzie nie chcą ze mną współpracować, mimo, że pozbyłam się od porodu 25 kg. 

Wiem jedno. Te osiem miesięcy zleciało mi strasznie szybko. Raz było wesoło, raz łzy same leciały po policzku. Był śmiech był i krzyk. Kocham mojego czorta strasznie i wybaczam mu wszystko co złe. Uśmiech tej ślicznoty rozbraja mnie totalnie:) I pewnie nim się obejrzę Natka będzie chodzić do szkoły:)


A wy mamuśki jak wspominacie swoje bycie mamą?

2017/03/05

0293 kilka słów o chińskiej palecie cieni czyli Focallure 03


Zakupy na Aliexpress uzależniają bez wątpienia. No bo jak się powstrzymać, gdy coś co u nas kosztuje 30 zł tam jedyna 1-2$. Fakt wysyłka trwa, ale można to jakoś znieść. Ja początkowo się bałam, że zwyczajnie te rzeczy zaginą w transporcie i stracę pieniądze.  Wiem, że wiele dziewczyn się tego boi. W końcu jednak postanowiłam się przełamać.  

Na próbę zamówiłam kolczyki i naszyjnik za 0,50$  żeby potem nie płakać, gdyby nie doszły do mnie te rzeczy. Ale doszły! Fakt czekałam miesiąc, ale gdzie mi się spieszyło?

Kiedyś jednak na YT znalazłam filmiki dziewczyny, która pokazuje swatche palet do cieni i robi ich testy. Bałam się, bo szlak wie kto i jak je robił. Może mieszali pigment w garażu, a ja to na oko nakładam. Postanowiłam zaryzykować te 3$ i przetestować. Najwyżej dermatolog na mnie zarobi:)

Zamówiłam paletę Focallure, której recenzje na YT też znalazłam. Przyszła do mnie w miarę szybko ok. 5 tygodni. A jakie mam odczucia z nią związane? Całkiem pozytywne:)




Paletka jest opakowana w kartonik, całkiem profesjonalny


Sama paletka jest plastikowa wykonana solidnie jak na chińczyka za 3 dolce. Pierwsze co się rzuca to to, że jest mała, kompaktowa, jak zabawka dla lalek:)


Jak widać w środku mamy lusterko i pacynkę. A cienie jak widzicie są malutkie. Ledwie opuszek palca się mieści.




Kolory jak widzicie w ciepłej tonacji. Taką paletkę właśnie chciałam- pomarańcze i róże:) Na 12 cieni mamy 4 maty i 8 perłowych cieni.


Zobaczcie jaka jet mała w starciu z pędzlem Hakuro:)


A teraz pigmentacja. O ile 2 pierwsze beże są prawie niewidoczne to kolejne cienie już fajnie wyglądają. Jest to pigmentacja na sucho:) Z bazą są dużo ładniejsze.

Wykonywałam nią makijaż kilka razy. Cienie się trochę sypią, na powiece maty są prawie niewidoczne, perłowe za to ładnie wyglądają i nieźle się blendują. Nie śmierdzą jak wiele chińskich cieni. Dobrze łączą się z cieniami innych marek. Na powiece oczywiście z pomocą bazy trzymają się wiele  godzin.

Nic mnie nie uczuliło, nie podrażniło.

Paleta idealna na wyjazdy, mała, zgrabna:)

Mogę wam ją śmiało polecić, mimo, że to chiński produkt, do których wielu nie ma zaufania. Przetestowałam na sobie.

Dla chętnych kupiona TU


Niedługo będzie rozdanie na blogu i na IG. Do wygrania będzie mam nadzieję coś co wam się spodoba:)
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka